tu jesteś:   STRONA GŁÓWNA
Poznaj Tatry
NATURA
   Zielony Świat Tatr
   Zwierzęta Tatr
   Klimat, Skały i Wody
   Kronika wydarzeń przyrod.
KULTURA
   Historia
   Etnografia
       Pasterstwo
       Budownictwo
Filmy edukacyjne
AUDYCJE RADIOWE
ATLAS ROŚLIN
ATLAS GRZYBÓW
ATLAS ZWIERZĄT
PANORAMY TATR
INNE GÓRY
BLOG / NEWSY
WSPÓŁPRACA


Etnografia
Kultura duchowa Podhala - czary i magia ochronna

Nie  tylko wspomniany w poprzednim rozdziale świat istot nadprzyrodzonych mógł szkodzić człowiekowi. Mogli to czynić również ludzie, którzy z tym światem weszli w konszachty i otrzymali od niego pomoc. Najgroźniejsze były czarownice, które dzięki zażyłym stosunkom z diabłami obdarzone były nadludzką mocą, wykorzystywaną do odbierania krowom mleka i rzucania uroków. Czarownicami były przede wszystkim stare wiejskie kobiety, chodziły one rano na łąki, czasem zupełnie nagie, zbierając tam, gdzie się krowy pasły „ogryzki” ( odpadki trawy) i dawały ją swoim krowom. Po takim zabiegu krowy lepiej się doiły, a innym krowy przestawały dawać mleko; czasem zmieniało się ono w krew. Umiały one również spowodować, że krowy parszywiały. W tym celu łapały ropuchy, paliły je i tym prochem posypywały krowy. Zapobiegliwe gaździny próbowały krowy odczarować.  Brały powązkę i kładły na środku dwie igły na krzyż złożone, do Skopca z mlekiem wrzucały trzy małe rozpalone kamienie. Podczas tych zabiegów czarownica winna nieszczęścia przybiegała i prosiła o zaniechanie nad nią „posądu”.

Od św. Łucji do pasterki pletli gazdowie z wiklin jałowcowych bicze na czarownice, które im bydło psuły. Codziennie po zachodzie słońca zaplatano kilka warkoczy bicza przemawiając przy tej czynności: „żeby cię pokręciło, żeby cię połamało, żeby ci spać nie dało, do piekła ciągnęło, gorącą żywicą oblało. To syćko za te krowy co sparszywiały, mało mleka dawały i rycency pomocy na pastwisku wołały”.

W noc pasterki gazdowie przynosili bicze do kościoła, ustawiali się przy wejściu pod dzwonami i biczami bili w posadzkę. Czarownice przybywały wtedy wijąc się z bólu i prosząc o przebaczenie.

Na czarach trzeba się jednak było dobrze znać i wiedzieć, co należy robić, by krowy dawały więcej mleka i były odporne na zakusy czarownic, jakie zioła trzeba im podawać, by się dobrze chowały. A kiedy mleko warzyło się jeszcze zanim zostało nalane do naczynia, jedynym sposobem było zanurzenie w mleku rozżarzonego „pręsła” z pługa i nie bacząc na jęki czarownicy należało je tam tak długo trzymać, aż zdecyduje się ona mleko odczarować.

Urok według wierzeń mógł się chwycić, każdego zwierzęcia z wyjątkiem kota i psa.  Wierzono, ze kiedy koń nie chciał ciągnąć to był to objaw złego uroku lub złośliwych czarów. Brano wtedy kamień spod węgła domu i z nim szło się na skrzyżowanie wód, gdzie fale się najbardziej kotłują i tam go rzucano. A jak się który chłop wtedy kręcił po wsi, to posądzając go o rzucenie uroku nieraz dotkliwie pobito, żeby „wybić” z niego złą władzę.

Wyjątkowymi znawcami czarów byli, starzy doświadczeni bacowie. Potrafili oni zapewnić swoim owcom dobrą paszę i przy pomocy magicznych zabiegów spowodować „przygnanie mleka z jednej hali na drugą”, odebrać czy „ zbabrać” mleko konkurentowi, ale i on łatwo się nie poddawał, bo przecież również znał czary. Szanowano ich więc, ale i bano się bo znajomość magii to groźna broń; mogła ona pomóc ale również i zaszkodzić.

Najgroźniejszym i najbardziej niebezpiecznym był jednak urok rzucony na drugiego człowieka.  Ratowanie człowieka od uroku było niezwykle skomplikowanym zabiegiem, wystarczył jeden błąd lub niedopatrzenie i na nic było całe działanie.

Takie właśnie skąp likowane zabiegi przy odczynianiu uroku zanotowali Bronisław i Maria Dembowscy: „kiedy przyjdzie na kogoś urok, to trzeba jak najszybciej biec do jarku ( potoku) i nabrać wody z wysokiego prętu, z miejsca gdzie woda najwyżej skacze. Jeden z ratujących winien szybko rozpalić ognisko, drugi odmawiać pacierze. Ale ognisko musi być niezwyczajne, trzeba 9 patyków okrągłych piłką poobrzynać i włożyć wysokie 9 na raz na ogień na czystym miejscu, gdzie się nie kładzie ognia. Niech się szybko wypali, a później trzeba trzy razy po dziewięć węgli, a każdy węgiel po trzy razy przeżegnać, do wody wrzucić, a garnek musi taki być co nic w nim gotowane nie było. Trzeba się też cały czas modlić: „Panie Jezu poratuj mnie, uzdrowcie mnie – bo ja mam w sobie bardzo ciężkie boleści itd.”. A kiedy już się ta woda zagotowała, należało przeżegnać ją dziewięć razy i biorąc na łyżeczkę dawać ja choremu dziewięć razy. Następnie myto mu twarz dziewięć razy, tyleż razy piersi, ręce, nogi i brzuch odmawiając cały czas pacierze. Dziewięć razy miał też chory  usta wodą przepłukać. Odczyniany musiał przez dziewięć kolejnych niedziel odmawiać dziewięć pacierzy, aby cały zabieg odniósł spodziewany skutek. Musiał on także udać się na pielgrzymkę do Kalwarii, Ludźmierza czy Częstochowy i podziękować Bogu za uratowanie. Natomiast odczyniający uroki otrzymywał za swoją wiedzę i dobrze przeprowadzony  zabieg hojne wynagrodzenie.

Znane były również sposoby, nadawania przedmiotom niezwykłej mocy. Tak np. aby strzelba była nieuchronnie celna, trzeba było z niej wystrzelić do krzyża, bądź do hostii. Opowiadali górale, że taka strzelba dostała się raz synowi pewnego gazdy po śmierci ojca. Nie wiedział nowy właściciel o jej cudownych właściwościach, nie wiedział, że jest ona „poczyniona”. Zdziwił się więc niepomiernie i przestraszył jak zobaczył, że diabeł mu na strzał naganiał zwierzynę.

W opanowanym przez złe moce i ludzi będących z nimi w zmowie świecie należało posiąść cały szereg umiejętności magicznych – od prostej wiedzy odczytywania znaków dobrych i złych, odróżniania pór dnia i roku wolnych od strachów i działania sił magicznych, lub szczególnie w te niebezpieczeństwa  obfitujących, aż po znajomość szeregu skomplikowanych formuł i zabiegów magicznych. Należało pamiętać, by nie rozpoczynać budowy domu na nowiu lecz na wietku. Nie było również wskazane aby początek budowy domu wypadł w dzień mięsny; należało czekać na dzień postny (środa, piątek lub sobota). Wystarczyła nieznajomość lub lekceważenie takiego zakazu i dom się spalił, bydło źle się chowało a domownicy chorowali.

Niedobrze było również w dzień św. Mikołaja motać wełnę, bo wilk mógł zamotać  się pomiędzy owce i narobić szkód. Najlepiej było w tym dniu pościć, aby się stadko dobrze chowało.

Gaździny musiały pamiętać, aby w dzień św. Agaty poświęcić w kościele chleb i sól. Chleb kładziono pod strzechę do czterech rogów aby ustrzec go od ognia, a sól dodawano do kierniczki, gdy masło nie chciało się robić, a do Skopca gdy gazda szedł doić owce.

Zakazy i nakazy magiczne stanowiły rodzaj tarczy ochronnej przeciw czarom, przeciw działaniom złych mocy i złych ludzi. Wierzono, że dopiero wypełnianie tych wszystkich przeciw zaklęć w cyklu rocznym dawało bezpieczeństwo człowiekowi, jego rodzinie i całej społeczności.

Jadwiga Trojan


«« Powrót do listy
    Drukuj     Wyślij znajomemu    Ilość odwiedzin   13775

POZNAJ TATRY Copyright © MATinternet s.c. - Z-NE.PL - ZAKOPANE 1999-2024  ::  13704785 odwiedzin od 2007-01-09   ONLINE: 4