tu jesteś:   STRONA GŁÓWNA
Poznaj Tatry
NATURA
   Zielony Świat Tatr
   Zwierzęta Tatr
   Klimat, Skały i Wody
   Kronika wydarzeń przyrod.
KULTURA
   Historia
   Etnografia
Filmy edukacyjne
AUDYCJE RADIOWE
ATLAS ROŚLIN
ATLAS GRZYBÓW
ATLAS ZWIERZĄT
PANORAMY TATR
INNE GÓRY
BLOG / NEWSY
WSPÓŁPRACA


BLOG / NEWSY
Z Gór Smoczych
 dodano: 7 Listopada 2013



Jest drogo, a to znaczy, że jesteśmy w Afryce. Taka oto prawidłowość, do której przyzwyczaiła mnie wizyta w Kenii, Ugandzie i nade wszystko w Tanzanii.  Ale po kolei. 10 godzin lotu z lotniska Hitroł w Londynie do Johannesburga bez przygód. A potem …w sumie też bez. Republika Afryki Południowej oglądana z okien wypożyczonego auta na przestrzenni kilkuset kilometrów pod granicę z Zimbabwe i Mozambiku wygląda zwyczajnie, wręcz beznadziejnie. Z mojego, przyrodniczego punktu widzenia krajobraz, ale przede wszystkim sposób zagospodarowania przestrzeni, głównie poprzez tworzenie plantacji eukaliptusów nie warte odwrócenia wzroku od Newsweeka kupionego w Polsce. Niby nic nowego, bo jakby nie spojrzeć to ogólnie rzecz ujmując, identycznie jest w Polsce. Chyba, że ktoś potrafi się podniecić polami z owsem lub plantacją świerka - jak u nas w Tatrach. Ale jest nadzieja, że są w RPA miejsca, które zachwycą naturalnością. Odwiedziliśmy dziś rezerwat przyrody, gdzie rosną ponoć najstarsze na świecie sagowce.  W sumie nie wiem, czego należy się spodziewać po takim drzewie.. wyjątkowej grubości, wysokości?!. Sagowce podobne są do palm i poza faktem , że są, to nic o nich nie wiem. Coś mi kołacze po , że są bardzo stare ewolucyjnie, jak miłorzęby i kojarzą mi się z…Papua Nową Gwineą. Już w zeszłym roku na Zanzibarze przekonałem się, że rosną też w Afryce i już wówczas szukałem fragmentów lasów, gdzie one występują. Wówczas nie znalazłem, aż do dziś. Po wizycie w lesie sagowców powiem tak: warto tu być i chociaż wszystkie te lasy w strefie wilgotnych, wiecznie zielonych lasów zwrotnikowych są wizualnie bardzo do siebie podobne to jednak Tomuś ucieszył  się szczerze, bo w takiej formacji roślinnej jeszcze nie był.  Tak sobie myślę, że powinienem napisać jakiś status, regulamin, który pozwoliłby mi ocenić przyrodniczą wartość miejsc, formacji roślinnych, które oglądam. Bo jak do tej pory głównym kryterium jest ogólne wrażenie, stopień „zdziwienia się” a to pozwala nadać lasowi sagowców miejsce… powiedzmy piąte. Cokolwiek to znaczy, bo nie wiem co jest na czwartym, trzecim, czy drugim. Wiem natomiast doskonale co jest na pierwszym, ale o tym pisałem w blogu z Ugandy. Las z sagowcami zajmuje na oko ze 2 tys. hektarów. Resztę Murzynki zniszczyły – wycięły, wypaliły, ot tak, żeby nie było. Nawet w ich miejsce kukurydzy nie posadziły. Teraz jestem w Parku Narodowym Krugera. Pierwsze kilometry są obiecujące. Daj Bóg, abym nie spotkał żadnej kozy, która zachwiała by moim wyobrażeniem o naturalności tego miejsca. A ludzie? A ludzie są fajni. Murzyni co wyjazd wzbudzają moją coraz większą sympatię. Są życzliwi -po prostu fajni. Mam nadzieję, że nie dostanę z liścia w jakiejś ciemnej ulicy i nie będę musiał wycofywać się z moich promurzyńskich sympatii.

 

Dzień drugi

Przejechaliśmy dziś ileś tam kilometrów przez Park Krugera. I co ?i kicha. Krajobraz parku jest mało spektakularny. Po horyzont jakieś krzaki, które skutecznie ograniczają widoczność. Wygląd owych zarośli przetrzebionych przez słonie (chwała Bogu, że nie przez kozy) i na ogromnej przestrzeni spalony jest przygnębiający. Być może park zachwyciłby mnie, gdyby zwierząt było więcej, ale zebry, bawoły, słonie czy żyrafy pojawiają się w ilościach śladowych poza tym wszystko to już było. Po Masaj Mara, Serengeti czy Ngorongoro chyba niewiele można się spodziewać. O ile nie będę miał pewności, że dotrę do wyjątkowo ciekawych formacji roślinnych Afrykę sawannową na kilka długich lat mogę sobie odpuścić. Od RPA po Etiopię w zasadzie wszędzie jest podobnie. Niekwestionowaną wartością Krugera jest gigantyczna przestrzeń bez ludzi, wsi i zwierząt gospodarskich. Ponad 300 km wzdłuż i 100 wszerz bez „cywilizacji” . W takich warunkach ja  odpoczywam.

 

Dzień trzeci

 Wreszcie, po pokonaniu kolejnych dziesiątków kilometrów na południe, krajobraz wyraźnie się "poprawił". Nie przypadkiem turyści wybierają głównie południową i środkową część parku. Rewelacyjna sawanna, dużo zwierza ...no i ta przestrzeń. Z tego dnia w pamięci na pewno pozostanie obserwacja nosorożca białego, który dla mnie jest symbolem tego parku. Niestety najwięcej informacji, jakie dotyczą nosorożców w Krugerze, przedstawiona jest w kontekście problemów z kłusownictwem. A najbardziej niewiarygodne jest to, że jakieś skrajnie głupie i prymitywne ludzie, którzy wierzą w ich moc leczniczą, mimo iż na 1000 sposobów udowodniono, że nie mają żadnej, są w stanie wytłuc je co do nogi. 

 

Dzień kolejny

 RPA ciągle nie zaskakuje. To druga Europa. Na oko kraj bogaty, drogi lepsze niż w Polsce. Charakter zagospodarowania krajobrazu uderzająco podobny do Chile i Nowej Zelandii. Mimo niewątpliwych walorów Parku Krugera, RPA dostają ode mnie 1 w sześciostopniowej skali. Tak nisko nie oceniłem jeszcze żadnego kraju. Ale 99 proc. wszystkiego jest wycięte w pień. Lasy naturalne stanowią jedynie maleńkie, kilku hektarowe fragmenty.

Wczoraj wieczór wypłynęliśmy na Ocean Indyjski w poszukiwaniu delfinów i wielorybów. 50 dolarów wydaliśmy na głowę, ale wieloryba niestety nie było. Udało się pooglądać jedynie delfiny - też miło. Jak się okazało pół godziny później mieliśmy wyjątkowego pecha. Z okien restauracji widać było, że jest ich pełno w morzu. Łatwo się o tym przekonać nawet ze sporej odległości, bo ich obecność zdradza fontanna wody wytryskiwana na wysokość kilkunastu metrów i sporych rozmiarów cielska. Wielorybom nie przepuszczę i jak tylko znowu będzie okazja popłynę na ocean. Tym bardziej, że nie miałem szczęścia także w Argentynie i Nowej Zelandii. Poza waleniami wielką atrakcją tutejszych plaż (absolutnie przepięknych) nad Oceanem Indyjskim są ogromne żółwie Karetta i skórzaste wychodzące na ląd dla złożenia jaj. Niestety sezon na żółwie zaczyna się w połowie listopada. Pozostaje satysfakcja z obserwacji tych w Omanie. Tak, czy owak do tematu żółwi też wrócę, bo marzy mi się ich obserwacja w niekomercyjnych okolicznościach. Ot tak, idę sobie plażą a tu z oceanu wynurza się ważące blisko tonę cielsko gadziny.





«« Powrót do listy wiadomości
    Drukuj     Wyślij znajomemu    Ilość odwiedzin   3964



POZNAJ TATRY Copyright © MATinternet s.c. - Z-NE.PL - ZAKOPANE 1999-2024  ::  13705173 odwiedzin od 2007-01-09   ONLINE: 5