tu jesteś:   STRONA GŁÓWNA
Poznaj Tatry
NATURA
   Zielony Świat Tatr
   Zwierzęta Tatr
   Klimat, Skały i Wody
   Kronika wydarzeń przyrod.
KULTURA
   Historia
   Etnografia
Filmy edukacyjne
AUDYCJE RADIOWE
ATLAS ROŚLIN
ATLAS GRZYBÓW
ATLAS ZWIERZĄT
PANORAMY TATR
INNE GÓRY
BLOG / NEWSY
WSPÓŁPRACA


Kronika wydarzeń przyrod.
Nietypowe lato

Nietypowe lato

Dawno nie było w Tatrach takiego nieurodzaju grzybów jak w tym roku. Również jafer bardzo skąpo okrył się owocami. Natomiast maliny obrodziły wyjątkowo obficie. Owoców brusznicy i jarzębiny też było sporo. Wszystko to miało bardzo duży wpływ na życie tatrzańskich zwierząt. Wpływ ten może być jeszcze dobrze widoczny przez następne tygodnie, jeśli nie miesiące.

Grzybów było tego lata jak na lekarstwo. Ich brak jednak nie dokuczał zwierzętom, no może z wyjątkiem larw niektórych bezkręgowców. Spośród kręgowców jedynym gatunkiem, który interesuje się owocnikami grzybów jest człowiek. Ale że owocników tych było mało, to i grzybiarzy plątało się po reglach znacznie mniej niż zwykle. Dzięki temu zwierzęta miały więcej spokoju. Nie musiały go szukać w odleglejszych zakątkach, gdzie grzybiarze rzadko docierają. Może właśnie z tego powodu rykowisko, które tradycyjnie rozpoczęło się na przełomie sierpnia i września, było znacznie intensywniejsze w reglowych partiach Tatr niż ponad górną granicą lasu. Po raz pierwszy od wielu lat ryczące jelenie słyszane były na przykład na stoku Cisowej Turni nad Siwą Polaną.

W rejonie Hali Gąsienicowej nie pierwszy już raz rykowisko było bardzo ciche. Rzadko dawały się słyszeć jego odległe odgłosy. A jeszcze parę lat temu spore chmary łań pojawiały się w pobliżu stojących tu zabudowań. Za nimi podążały byki. Sytuacja ta uległa zmianie prawdopodobnie za sprawą wilków, które z czasem nauczyły się, że i w pobliżu niektórych osad ludzkich można śmiało polować na jelenie, nie troszcząc się o własną skórę. Od dłuższego czasu jelenie w rejonie Hali pojawiają się rzadko i raczej pojedynczo lub, co najwyżej, po dwie, trzy sztuki. Można się zastanawiać, na ile jest to spadek liczebności tych zwierząt, a na ile wzrost ich płochliwości i zmiana strategii unikania wilków.

*

Fotopułapki, zakupione dzięki akcji „Milka, razem dla Tatr”, służyć miały przede wszystkim monitorowaniu populacji niedźwiedzi. I tak się dzieje. Niejako przy okazji zbieramy informacje także o innych gatunkach. Szczególnie pomocne okazały się do oceny stanu populacji wilków. Od maja udało się zarejestrować 18 zdarzeń z udziałem wilków, z tego zdecydowaną większość, bo aż 12, w Dolinie Suchej Wody. Tylko w tym rejonie udało się zarejestrować obecność młodych, co najmniej dwóch sztuk, a wataha liczyła co najmniej cztery osobniki. We wschodniej części Parku (Dolina Białki) zarejestrowano pięć zdarzeń, wszystkie z udziałem pojedynczego dorosłego wilka. W części zachodniej (Dolina Kościeliska) tylko raz, w połowie maja, udało się zarejestrować dwa dorosłe osobniki. Młode wilki udało się także usłyszeć 25 sierpnia w okolicy Polany Kiczora w Dolinie Białki (inf. Zespół Ochrony Fauny).

Sieć fotopułapek rozmieszczona jest w miarę równomiernie na obszarze lasów całego parku narodowego. Na podstawie wyników nieinwazyjnego monitoringu elektronicznego w połączeniu z tradycyjnymi obserwacjami wiemy, że w tym roku mieliśmy w centralnej części Parku jedną rozmnażającą się watahę. Co do drugiej nie mamy pewności, ale prawdopodobnie ulokowała się w Dolinie Białki. Unikanie przez wilki zachodniej rubieży TPN może być wynikiem intensywnych odstrzałów prowadzonych na Słowacji. Zapewne dzięki temu coraz lepiej mają się tu dziki, które już chyba na stałe zadomowiły się w rejonie Doliny Chochołowskiej. Oczywiście o ile zimy będą tak łagodne jak dotąd.

*

W zestawieniu ze stosunkowo dużą liczbą nagrań wilków ciekawostką może być bardzo niewielka liczba lisów. Poza zarejestrowanym przez fotopułapkę jednym zdarzeniem z udziałem lisa w głębi Doliny Suchej Wody i trzema zdarzeniami przy klasztorze albertynów na Kalatówkach, wszystkie pozostałe pochodzą z urządzenia umieszczonego na obrzeżu Parku, przy padlinie jelenia zagryzionego przez wilki. O tym, że liczba lisów w TPN szacowana w ostatnich latach na pięćdziesiąt do osiemdziesięciu osobników może być znacznie przeszacowana, pisaliśmy już kilkakrotnie. Wyniki monitoringu za pomocą fotopułapek zdają się to przekonanie potwierdzać.

Lis od dawna jest gatunkiem synantropijnym i to w ścisłym, naukowym sensie tego słowa, w przeciwieństwie do niedźwiedzia. Przypomnijmy definicję synantropizacji zaproponowaną w 1970 r. przez profesora Tomiałojcia – jest to proces niezależnego lub nawet wbrew woli człowieka zamieszkiwania gatunków dzikich w osiedlach ludzkich. Szczególnym przypadkiem synantropizacji jest sunurbizacja, jako adaptacja do środowiska miejskiego. Lisy osiedliły się w wielu miastach. Na przykład w Anglii już na początku lat osiemdziesiątych XX wieku stwierdzono, że zagęszczenie lisów jest ponad dziesięciokrotnie większe na terenach zurbanizowanych niż poza nimi [według D.W. Mac Donald i M.T. Newdick 1982, The distribution and ecology of foxes, Vulpes vulpes (L.) in urban areas]. Przypuszczalnie na nasze dotychczasowe przekonania o liczebność lisów w Tatrach wpływa ich bardzo duże zagęszczenie na Podhalu. Prawdopodobnie wiele osobników obserwowanych na tatrzańskich szlakach ma swoje nory rodzinne w pobliżu podhalańskich zabudowań. Wszak z Kir do Pisanej czy z Kuźnic na Halę Gąsienicową jest w prostej linii niespełna 4 kilometry. Dla lisa żaden problem.

Być może liski, które we wrześniu zaczęły żebrać w okolicy Lodowego Źródła i Murowańca, wcale nie urodziły się w Tatrach. W tym roku bowiem na terenie TPN nie udało się zlokalizować ani jednej nory rozrodczej lisów. Podobnie było w latach poprzednich.

Wracając do fotopułapek, dodajmy, że przy kontenerze na śmieci ustawionym za pawilonem gastronomicznym na Włosienicy lis nie nagrał się ani razu. Pojawiła się tu natomiast kuna. Niestety nie udało się stwierdzić, czy leśna, czy domowa. Niemniej to kuny, a nie lisy wydają się być obecnie kluczowym średnim ssakiem drapieżnym w głębi tatrzańskich ekosystemów.

*

Nieurodzaj jagód borówki czarnej dał się chyba odczuć i lisom, i kunom, bo oba te gatunki chętnie je zjadają. Najbardziej jednak zawiedzione musiały być niedźwiedzie. Te największe tatrzańskie ssaki drapieżne zwykle od sierpnia aż do zimy objadały się drobnymi czarnymi kuleczkami, bogatymi w cukry. Pozwalało im to bez większego wysiłku otłuścić się przed zimą. Żerujące na wysokogórskich borówczyskach niedźwiedzie były dawniej dobrze widoczne. Czasem dawały się obserwować z bardzo bliska. W tym roku obserwacje niedźwiedzi powyżej górnej granicy lasu częstsze były w pierwszej połowie lata, gdy niedźwiedzie żerowały na świeżych ziołach. Na przykład w czasie liczenia kozic 7 lipca niejako przy okazji doliczono się siedmiu niedźwiedzi, w tym dwóch samic z młodymi. Później pojawiały się bardzo rzadko. Na przykład w połowie sierpnia młody osobnik żerował niebezpiecznie blisko szlaku z Kondratowej na Giewont, w rejonie Piekiełka. Konieczne było odpędzanie go od szlaku przy użyciu pocisków gumowych. Po południu 15 sierpnia dostał trzy gumowe klapsy, zanim w końcu zrozumiał, że lepiej będzie szukać borówek gdzie indziej.

Niedostatek czarnych jagód przynajmniej częściowo zwierzęta mogły zrekompensować malinami, które obrodziły nadzwyczaj obficie. Jednak niedźwiedź w maliniaku nie jest już tak dobrze widoczny jak w borówczysku. Zwłaszcza jeśli maliniak porasta ukryte w czynnie chronionych lasach rąbaniska i intensywnie rozpadające się drzewostany w strefie ochrony ścisłej. Dlatego częściej stwierdzaliśmy obecność niedźwiedzi na podstawie pozostawionych przez nie śladów, głównie odchodów, które wyglądały niczym pulpa po odciśnięciu soku z malinowego miąższu.

Obserwacje niedźwiedzi pochodziły przede wszystkim z fotopułapek. Na wszystkich nagraniach zwierzęta widoczne są w środowisku leśnym, bo tylko w lasach rozmieszczone były te urządzenia. Przez lata przyzwyczailiśmy się niedźwiedzie oglądać głównie na polanach (wiosną) i halach (latem i jesienią). W tym roku przypomnieliśmy sobie, że niedźwiedź nie na darmo zwany jest „królem puszczy”.

Niedźwiedzie jak zawsze chętnie dobierały się do miodu i pszczół, i to zarówno dzikich, jak i hodowanych w przydomowych pasiekach. Na początku września młody niedźwiadek skonsumował dziki rój pszczeli ukryty w pniu świerka w okolicy polany Kiczora. Na przełomie września i października jakiś inny On rozbił trzy pszczele rodziny na ogrodzonej posesji przy ulicy Regle w Zakopanem. Do ogródka państwa Gąsieniców Ciułaczy dostał się, przeskakując płot z drucianej siatki od strony Księżego Lasu. Przychodził tu przez trzy noce, ostatni raz 2 października o 3.30 nad ranem. W pierwszej połowie września niedźwiedź odwiedzał klasztor braci albertynów na Śpiącej Górce. Nęcił go kompostownik w przyklasztornym ogródku. Większych szkód nie poczynił.

*

Wiosenne liczenie kozic odbyło się 7 lipca. Choć lipiec tego roku był raczej deszczowy, udało się trafić na bardzo dobre warunki pogodowe. W całych Tatrach naliczono łącznie 967 kozic, w tym 149 młodych tegorocznych. Na stronę polską przypadły w sumie 262 kozice, w tym 20 capów, 85 kóz, 43 koźlęta tegoroczne i 27 koźląt zeszłorocznych. Wśród pozostałych, niezupełnie rozpoznanych osobników było 67 dorosłych kozic i 9 młodych. Po stronie słowackiej stwierdzono 705 kozic, w tym 106 koźląt tegorocznych. Podział na kozice „polskie” i „słowackie” jest oczywiście podziałem sztucznym i nie do końca odzwierciedla stan faktyczny w dniu liczenia. Jak zwykle, tak i tego dnia, wiele kozic przemieszczało się przez granicę. Aby suma inwentarza po obu stronach granicy nie była większa od rzeczywistej łącznej liczebności populacji konieczne są bilateralne „rokowania” po zakończeniu liczenia i sprawiedliwe rozdzielenie kozic zaobserwowanych w rejonie przygranicznym pomiędzy oba tatrzańskie parki narodowe.

Analizując liczenie kozic, zawsze trzeba pamiętać, że chociaż wynik jest podawany z dokładnością do jednej sztuki, rzeczywisty błąd jest trudny do oszacowania. Niemniej wzrost pogłowia kozic w ostatnich latach jest bardzo wyraźny. Można mieć już pewność, że krytyczne zagrożenie populacji endemicznego podgatunku kozicy tatrzańskiej minęło. Oby na zawsze.

Niecodzienna sytuacja miała miejsce po południu 18 sierpnia na Kasprowym Wierchu. Młode tegoroczne koźlę odłączyło się od matki i przez dłuższy czas samotnie kręciło się w pobliżu górnej stacji kolejki linowej. Wchodziło nawet na podmurówki budynku. Wieczorem, gdy ruch turystyczno-rekreacyjny na najbardziej zatłoczonej polskiej górze nieco się uspokoił, młode przyłączyło się do kierdla, który wyszedł z Doliny Suchej Kasprowej.

*

Świstaki też bywają obserwowane w bezpośrednim sąsiedztwie górnej stacji kolejki linowej. W tym roku zaobserwowaliśmy wyraźną ekspansję w stronę Beskidu. Świeżo wykopane nory pojawiły się pod kamieniami, z których ułożony jest szlak z Hali Gąsienicowej na Liliowe. Nie pierwszy to tatrzański szlak, który jest niszczony przez świstaki, ale nikt nie ma im tego za złe i nie wyzywa od synantropów.

Pomimo bardzo ciepłej jesieni, wręcz upalnego przełomu września i października, świstaki nie przedłużyły czasu swej aktywności. Już 25 września jedna z dwóch świstaczych rodzin zamieszkujących obecnie Dolinę Suchą Kasprową ukryta była w głębi nory zimowej, do której wejście zatkane było charakterystyczną zabitką. Ciekawe, że jako pierwsze spać poszły świstaki mieszkające niżej, tuż przy granicy zwartej kosodrzewiny. W tym czasie świstaki z rodziny zameldowanej 150 metrów wyżej, w piętrze hal, wciąż widoczne były na powierzchni, ale najwyraźniej też szykowały się do snu, bo już nie były zbyt ruchliwe.

*

Świstaki to bez wątpienia najbardziej znane tatrzańskie gryzonie. Na drugim biegunie znajdują się popielicowate, o których wiemy bardzo mało. Spośród czterech gatunków tej rodziny spotykanych w Polsce – w Tatrach najliczniejsza jest orzesznica. Inne albo wcale tu nie występują, albo spotykane są bardzo rzadko. Trzeba więc wspomnieć, że 29 lipca w rejonie Zazadniej, w trakcie badań drobnych ssaków odłowiono koszatkę (inf. Agnieszka Ważna i Dariusz Łupicki). Oczywiście została ona bezpiecznie wypuszczona z powrotem na wolność.

*

Borówki nie mają chyba zbyt dużego wzięcia u ptaków. Na pewno nie żywią się nimi derkacze. Dlatego brak borówek, tak samo jak i ich obfitość nie wpływa na występowanie tych skrytych ptaków o charakterystycznym głosie. Tego lata, a dokładnie 10 lipca, odgłosy ich tokowisk dały się słyszeć rekordowo wysoko, bo w połowie podejścia z Hali Kondratowej na Przełęcz pod Kopą Kondracką, na wysokości około 1650 m n.p.m. W tym dniu tokujący derkacz odzywał się także na Wielkiej Polanie w Dolinie Małej Łąki. Z innych ptasich ciekawostek odnotować warto obserwację czapli siwej żerujące w nurcie Białki, tuż powyżej mostu granicznego na Łysej Polanie, rankiem 18 lipca, oraz kruka, który 29 września wraz ze stadem młodocianych czarnych kruków szybował nad Dolinką Mułową. Ważnym wydarzeniem lata było pod koniec lipca opuszczenie gniazda przez młodego orła przedniego, jedynego, jaki wychował się tego lata w TPN.

*

O rybach piszemy bardzo rzadko. Trudno je obserwować i badać w sposób nieinwazyjny, trzeba je wyłowić. Od wielu dziesięcioleci nikt na terenie polskich Tatr nie przeprowadził kompleksowych i całościowych badan fauny wodnej. Miejmy nadzieję, że już niedługo się to zmieni. We wrześniu ponownie ruszyły prace nad planem ochrony TPN, uwzględniającym ochronę obszaru Natura 2000. Mamy nadzieję, że wykonawca planu, czyli firma KRAMEKO z Krakowa, zrealizuje ustawowy wymóg i przeprowadzi dokładną inwentaryzację nie tylko ichtiofauny. A wśród ichtiofauny szczególną uwagę należy poświęcić obcemu gatunkowi, zagrażającemu naszej rodzimej faunie wodnej (zwłaszcza bezkręgowcom), czyli pstrągowi źródlanemu. Gatunek ten do tej pory wykazywany był tylko z wysokogórskich jezior. Okazuje się jednak, że żyje nawet w małych potoczkach, np. w Strążyskim, czy w dopływach Potoku Kościeliskiego. Dokładna inwentaryzacja być może wykaże w Tatrach Polskich także obecność głowacza białopłetwego, który dotąd nie został stwierdzony w TPN, a jest tak zwanym gatunkiem naturowym.

*

Pleń, czyli niezwykły, gromadny przemarsz larw muchówki ziemiórki pleniówki, zawsze budzi nasze zainteresowanie. Robakowate larwy sklejone w strukturę przypominającą węża przesuwają się bardzo powoli, i przez to często bywają niezauważone. Zjawisko to jak dotąd nie zostało wytłumaczone. W tym roku udało się je zaobserwować dwa razy: 28 czerwca na szlaku na polanie Jaworzynka i 11 sierpnia w Dolinie Białego (inf. Radosław Mateja).

Tomasz Zwijacz Kozica, Filip Zięba


«« Powrót do listy
    Drukuj     Wyślij znajomemu    Ilość odwiedzin   4564

POZNAJ TATRY Copyright © MATinternet s.c. - Z-NE.PL - ZAKOPANE 1999-2024  ::  13703937 odwiedzin od 2007-01-09   ONLINE: 2