Życiowy pech lulecznicy
Kiedy pod koniec marca stopniał śnieg, zaiskrzyła nadzieja, że sezon wegetacyjny rozpocznie się wcześniej niż zwykle. Na prawdziwą wiosnę przyszło nam jednak czekać do połowy maja. Dopiero wtedy pojawiły się liście na bukach.
Pierwszym typowo tatrzańskim zwiastunem kalendarzowej wiosny okazał się głodek mrzygłód Draba aizoides. Niewielka, ale bardzo urokliwa roślinka, związana ze skałkami i murawami wapiennymi, swym intensywnie żółtym kolorem radowała oko w surowym pozimowym krajobrazie, np. tuż pod szczytem Bobrowca, na Piecu, Sarniej Skale i w tym podobnych miejscach. Niemal równocześnie intensywnie zaczęły rozwijać się krokusy. Co ciekawe, w tym samym czasie na polanach najniżej położonych, jak i też na stanowiskach usytuowanych nawet na wysokości 1600 m n.p.m. Bardzo szybko dołączyły do nich przebiśniegi. Śnieżyczka przebiśnieg Galanthus nivalis nie jest w Tarach gatunkiem występującym zbyt często. Jej trzy stanowiska odkryte zostały w latach 1949–1950 przez dwóch znanych badaczy tatrzańskiej flory: Bogumiła Pawłowskiego i Zofię Radwańską-Paryską. Jedno z nich znajduje się na polanie przy szlaku turystycznym. Uważny obserwator mógł tam dostrzec białe, zwieszone kwiaty przebiśniegów rozrzucone pośród masowo kwitnących, fioletowych krokusów.
Do grona roślin wczesnowiosennych dołączyła także sasanka słowacka Pulsatilla slavica. Pierwsze stulone kwiaty ukazała nam wraz z przesileniem wiosennym. Natomiast w pełnym rozmiarze rozkwitła w drugiej połowie kwietnia. Wtedy też przystąpiono do pierwszego etapu monitoringu, polegającego na policzeniu kwitnących osobników, których zaobserwowano 129 sztuk. Drugi etap monitoringu prowadzony był pod koniec czerwca, kiedy wszystkie rośliny były już dobrze ulistnione, a te, które kwitły, zawiązały owocostany. Ta część prac była trudniejsza, gdyż polegała na policzeniu płonnych różyczek liściowych, które kolorystycznie zlewają się z otoczeniem. Takie czasowe rozdzielenie prac wynika z biologii tej rośliny, która najpierw wypuszcza pędy kwiatowe, a dopiero później rozwija różyczki liściowe. Obserwacje te, prowadzone systematycznie, co trzy lata, pozwalają ocenić stan całej populacji, jak i siedliska, w którym ta piękna i niezwykle rzadka roślina występuje. Sasanka słowacka jest jednym z najcenniejszych składników tatrzańskiej flory objętym ochroną prawną i równocześnie gatunkiem umieszczonym w Polskiej Czerwonej Księdze Roślin jako narażony na wyginięcie. Znajduje się również na liście roślin będących przedmiotem zainteresowania Unii Europejskiej, jako tzw. gatunek priorytetowy oraz wymagający ochrony w formie wyznaczenia obszaru Natura 2000. Fakt ten spowodował, iż opracowano i systematycznie prowadzi się monitoring sasanki.
Uwadze bardziej wnikliwych obserwatorów nie uszedł liczny pojaw grzyba szyszkówki świerkowej Stobilurus esculentus. Jego malutkie owocniki wyrastają w bezpośredniej bliskości opadłych szyszek świerka lub wręcz na nich. Uznawany jest za grzyba jadalnego. Wyrasta zaraz po zejściu śniegu, nawet już w lutym.
Mimo oznak wiosny, wraz z pojawieniem się wspomnianych roślin, na nadejście tej prawdziwej przyszło nam poczekać do... połowy maja! A wszystko za sprawą nocnych przymrozków, które skutecznie powstrzymały wegetację. Wystarczy wspomnieć, że liście na bukach pojawiły się dopiero 15 maja, czyli najpóźniej, od kiedy prowadzimy obserwacje fenologiczne w Tatrach.
Wraz z nadejściem wiosny ujawniły się również gatunki obce dla tatrzańskiej flory. Duża część z nich została tu sprowadzona przez mieszkańców podtatrzańskich miejscowości, głównie w celach dekoracyjnych lub użytkowych. Niektóre z tych gatunków, rosnące dziko w innych częściach świata, w podobnych warunkach klimatycznych i siedliskowych, bardzo łatwo „uciekają” z przydomowych ogródków do znajdującego się obok przydrożnego rowu czy na skraj lasu, gdzie zaczynają konkurować z roślinami rodzimymi. Najczęściej są to duże dekoracyjne rośliny, niejednokrotnie o pięknych, pachnących kwiatach. Wytwarzają jednak mnóstwo nasion, co powoduje, iż niezebrane po przekwitnięciu mają możliwość łatwego rozprzestrzeniania się po okolicy. Najczęściej ich pierwszą terytorialną zdobyczą stają się miejsca zaburzone przez człowieka, np. przydrożna skarpa wyplantowana w trakcie remontu drogi czy przy układaniu chodnika albo świeżo wyczyszczony rów. Po opanowaniu tego przyczółka następuje przenikanie do siedlisk naturalnych, ale mało ustabilizowanych. Najczęściej są to różnego rodzaju zbiorowiska nadrzeczne. Stamtąd następuje powolne wnikanie do siedlisk bardziej stabilnych. Do najbardziej rozpowszechnionych obcych roślin inwazyjnych – bo tak je nazywamy – które wnikają na obszar TPN, należą: wieczornik damski Hesperis matronalis, smotrawa okazała Telekia speciosa, rukiewnik wschodni Bunias orientalis, niecierpek gruczołowaty Impatiens glandulifera, rdestowiec ostrokończysty Reynoutria japonica i barszcz Sosnowskiego Heracleum sosnowskyi. Gatunki te są systematycznie usuwane z terenu parku narodowego, aby nie dopuścić do ich dalszego rozprzestrzeniania się w głąb gór.
Wczesna wiosna odsłoniła nie tylko jej żywotne zwiastuny, lecz także bezlitosne skutki zimy. W wielu miejscach na młodych jodłach i cisach można było zaobserwować ciemnordzawe przebarwienia igieł – typowy objaw uszkodzeń od mrozu. Skala uszkodzeń mrozowych jest najlepiej widoczna w wyższych partiach, np. na Zadnim Kamiennym poniżej Ciemniaka. Można tam zaobserwować setki rudych i szarych kęp martwych świerków i pędów kosodrzewiny.
Przyglądając się roślinom występującym przy górnej granicy lasu, a tym bardziej w krainie muraw alpejskich i turni, dostrzeżemy, że w miarę wzrostu wysokości nad poziom morza rośliny zmniejszają swoje rozmiary. Stają się coraz niższe lub wręcz przylegają do podłoża, jak np. krzewinki szpalerowe. Na rozmiary drzew wpływ mają między innymi silne wiatry, których prędkość rośnie wraz z wysokością, a także mróz. Niska temperatura uszkadza zwłaszcza te fragmenty, które nie zdołały w pełni wykształcić mechanizmów zabezpieczających je przed przemarzaniem, np. kutykuli na igłach – rodzaju woskowatego nalotu lub zdrewniałych pędów. Najskuteczniejszą ochroną roślin przed przemarzaniem jest jednak pokrywa śnieżna. Świerki, które wystawały ponad jej powierzchnię, przemarzały regularnie. Tym razem śniegu było tak niewiele, że uszkodzenia okazały się wyjątkowo rozległe. Przeżyły tylko te osobniki, które wyrosły za jakąś przeszkodą terenową albo wśród kosówki.
Nieszczęście spotkało drzewa także na przedwiośniu. W nocy z 8 na 9 kwietnia potężna wichura powaliła liczne sosny i świerki po stronie wschodniej Tatr. Straty byłyby z pewnością dużo większe, gdyby drzew było więcej. Wiatrołom powstał bowiem w miejscu, które już wcześniej wielokrotnie nawiedzane było przez niszczycielskie wiatry, wystarczy wspomnieć o tym z listopada 2004 r., który przeszedł do historii jako „wielka kalamita”.
Gdy wraz ze wzrostem temperatury rozkręcała się rewia kolorów, warto było również zwrócić uwagę na niepozorne, lecz ciekawe ukwiecenie niektórych krzewów. Bardzo obficie w tym roku zakwitła irga. Warto wspomnieć, iż w Tatrach występują wszystkie trzy dziko rosnące w Polsce gatunki tego rodzaju: irga pospolita Cotoneaster integerrimus, irga czarna Cotoneaster niger oraz irga kutnerowata Cotoneaster tomentosus. Ten ostatni występuje w formie pojedynczych krzewów, w związku z tym umieszczony został w Czerwonej Księdze Polski jako gatunek krytycznie zagrożony wyginięciem.
Jako ciekawostkę należy odnotować obfite rozkwitnięcie żarnowca miotlastego Sarothamnus scoparius na stanowisku w obwodzie ochronnym Zazadnia. Z rośliny tej w dawnych czasach wyrabiano miotły, stąd też drugi człon jej polskiej nazwy. Choć opisywano tę roślinę w Tatrach, niewykluczone, że w tym przypadku mamy do czynienia z osobnikiem przywleczonym z zewnątrz.
W 2009 r. w „Chrońmy Przyrodę Ojczystą” (tom 65, zeszyt 6) Anna Delimat i Edward Walusiak donosili, że w okolicy Jaszczurówki zanotowano pierwsze w granicach TPN stanowisko lulecznicy kraińskiej Scopolia carniolica. Stanowisko to znajdowało się tuż przy drodze im. Oswalda Balzera. W 2006 r., kiedy dokonano obserwacji, stwierdzono dwa osobniki liczące po 45 i 12 pędów. Dzięki temu odkryciu przesunięta została północno-zachodnia granica występowania gatunku. Jakkolwiek trzeba podkreślić, że istniały przesłanki, żeby sądzić, iż roślinny te znalazły się w tym miejscu z pomocą człowieka. Pisząc o zagrożeniach lulecznicy na nowo odkrytym stanowisku, autorzy artykułu zwracali uwagę na konsekwencje, jakie dla roślin może mieć fakt, że tuż obok biegnie ruchliwa droga. Ich zaniepokojenie wzbudziło zwłaszcza to, że w okresie zimy 2007/2008 uległo uszkodzeniu ogrodzenie, które oddzielało pobocze drogi od terenu, na którym rosła lulecznica: „Losowe zdarzenie może spowodować, że populacja w każdej chwili może przestać istnieć”. Słowa te stały się prorocze, ponieważ podczas naprawy wspomnianego ogrodzenia i przy okazji stabilizacji pobocza drogi, stanowisko lulecznicy zostało zupełnie zniszczone.
Tomasz Maczka, Tomasz Skrzydłowski, Sławomir Wróbel