Tatry, choć niewielkie, potrafią zaskakiwać różnorodnością zjawisk przyrodniczych. Gdy pada na zachodzie, na wschodzie świeci słońce – tak było przez wiele dni września. Gdy korniki niszczą świerczyny na południu, na północy buki i jodły tryskają życiem. Warunki życia roślin tatrzańskich są tak bardzo zróżnicowane głównie z powodu znacznych różnic wysokości nad poziomem morza, ukształtowania terenu oraz rodzaju skał tworzących podłoże.
|
fot. Jan Krzeptowski Sabała |
|
Jeśli spojrzymy na tatrzańskie rośliny z perspektywy kolejnego roku, dojdziemy do wniosku, że właściwie nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło. Jeśli nie liczyć skutków takich zjawisk jak gwałtowne ulewy w lipcu, po których odnotowano znaczne spływy gruntowe na skarpie w okolicy Polany Kiczora, gdzie w sumie ponad hektar lasu „zjechał” do rzeki Białki, a trochę wyżej, w okolicach Łysej Polany, rzeka ta zmieniła główny nurt, zabierając nam spory fragment lasu.
W połowie września spadł w górach śnieg (padał nawet w Zakopanem), ale dla przebiegu kwitnienia roślin nie miał większego znaczenia, bo one jak zwykle uwinęły się na długo przed nastaniem chłodów. Nawet zimowity jesienne zakwitły już pod koniec sierpnia, jakby przeczuwając nadejście fatalnej aury.
Lato obfitowało w rozliczne spotkania i dyskusje nad rolą korników w karpackich lasach. Gdy dowodzono sobie wzajemnie wyższość jednych teorii nad drugimi, w słowackich Tatrach Wysokich w wielu miejscach dogorywały drzewostany świerkowe aż po piętro kosodrzewiny. Jest to pokłosie wielkiej kalamity (wiatrołomu), jaka miała miejsce przed czterema laty. Nie jest żadną niespodzianką, że w następstwie tego kataklizmu pojawił się kornik, ale rozległość uszkodzeń wprawia w osłupienie. Sądziliśmy bowiem, że żywotność zachowa przynajmniej część najbardziej odpornych świerczyn regla górnego, gdzie klimat jest ostrzejszy, niesprzyjający rozwojowi owadów – tak się jednak nie stało. Tymczasem poza kornikiem drukarzem gnębiącym świerki, inny mały rozbójnik – kornik drukarczyk, zainteresował się limbami, których zrudziale korony dodają teraz „jesiennego” kolorytu na tle żywo zielonej kosówki. A i na tej ostatniej można już zaobserwować żery tego ekspansywnego owada. Czy podobny scenariusz czeka nas po północnej stronie Tatr? Oby nie.
Tegoroczne wczesnojesienne chłody, deszcze i opady śniegu prawdopodobnie trochę przystopują kornikowe „hordy”. I choć zaskutkowało to śniegołomami tarasującymi szlaki (choćby drogę na Myślenickie Turnie) i obłamaniem sporej ilości wierzb i jarzębin, to ten typ pogody należy uznać raczej za korzystny dla drzewostanów.
Jeśli już o lasach mowa, warto odnieść się do interesującej kwestii rozsiewania nasion przez ptaki. Zeszłej jesieni informowaliśmy o dobrym urodzaju buka, dzięki czemu na wiosnę pojawiły się liczne siewki. Na dnie lasu wyrosło po kilkanaście maleńkich buczków na metr kwadratowy, choć i tak większość z nich nie zostanie dojrzałymi drzewami. Pojawienie się jednak dużej liczby bukwi (orzeszków bukowych) ucieszyło amatorów tego doskonałego źródła pokarmu. Były wśród nich przede wszystkim kowaliki, sikory i sójki. Ptaki te, podobnie jak wiele innych, mają zwyczaj gromadzenia zapasów na zimę. Jako schowki wykorzystywane są szczeliny w korze, rozkładające się drewno na dnie lasu lub kępy mchu. Czasem nasiona zakopywane są w ziemi, głównie przez orzechówki i sójki. Bukiew, o ile nie zostanie odnaleziona przez zwierzęta, kiełkuje pod kilkucentymetrową warstwą gleby, gdzie ma doskonałe warunki do wzrostu. Intencją ptaków nie jest bynajmniej sadzenie buka, dlatego większość nasion jest umieszczana, a potem kiełkuje na pionowych pniach drzew, gdzie nie ma szans na przeżycie. W ten sposób gromadzą sobie zapasy zwłaszcza sikory i kowaliki. Sens ekologiczny tego zachowania wydaje się prosty. Nasiona ulokowane wysoko nad ziemią nie zostaną w zimie przykryte przez śnieg. Trudno byłoby sobie wyobrazić maleńkiego kowalika, który usiłuje przebić się przez kilkudziesięciocentymetrową warstwę śniegu do nasion ukrytych w ziemi. Nie mamy jednak złudzeń, że to nie błyskotliwy i dalekowzroczny umysł ptaka, a czysty przypadek sprawił, że tak się dzieje. Sikorom i kowalikom – leśnym alpinistom – łatwiej jest wetknąć cokolwiek w szczelinę na drzewie niż kopać dołki w ziemi.
W zeszłym roku do ofensywy rozrodczej przeszły buki, w tym zaś jodły. Na efekty w postaci prawidłowo wykształconych nasion, a potem siewek przyjdzie nam nieco poczekać. Do tej sprawy z pewnością jeszcze wrócimy, ale po wszystkich nieszczęściach, jakie spadały na to drzewo w przeszłości (wyrąb i zastąpienie świerkiem, zgryzanie i spałowanie przez jelenie, zamieranie wskutek emisji przemysłowych) kolejne, częste wysiłki podejmowane (ze strony jodły) by odzyskać utraconą pozycję, są powodem do zadowolenia.
|
fot. Jan Krzeptowski Sabała |
|
|
Buki, jodły i świerki to niewątpliwie „najważniejsze” rośliny w Tatrach. Najważniejsze, bo zajmują rozległe tereny, a poza tym, choć same wymagają określonych warunków siedliskowych (gleby i klimatu), by móc rosnąć, tworzą również przestrzeń do życia dla tysięcy organizmów. Niemniej z ich pomocą lub bez niej w Tatrach każdego roku kwitnie lub wykształca zarodniki blisko 1300 gatunków roślin naczyniowych. Niektóre z nich pojawiają się nielicznie i nie każdego roku w tych samych miejscach. Coroczne obserwacje i odnotowywanie owych zjawisk daje pełniejszy obraz różnorodności przyrodniczej Tatr.
Do ciekawszych obserwacji florystycznych minionego lata należy z pewnością zaliczyć odnalezienie stanowiska naparstnicy purpurowej w lesie nad Polaną Błociska (inf. Tomasz Zwijacz Kozica). Do tej pory znana była jedynie z okolic Myślenickich Turni. Pochodzenie tego gatunku jest jednak problematyczne, ponieważ według wszelkiego prawdopodobieństwa nie występuje ona naturalnie nie tylko w Tatrach, ale w Polsce w ogóle (w Tatrach pospolity jest inny gatunek, żółto kwitnąca naparstnica zwyczajna). Naparstnica purpurowa dorasta do 1,5 metra wysokości i ma duże (około 4 do 5 cm) kwiaty zapylane przez trzmiele. Jest gatunkiem występującym głównie w zachodniej Europie, skąd spontanicznie rozprzestrzenia się na wschód. Sadzona jest również chętnie w przydomowych ogródkach, a z nich krótka już droga do środowisk półnaturalnych. Jej ulubione miejsca to zręby i widne lasy. Naparstnica purpurowa objęta jest ochroną częściową, co znaczy, że można pozyskiwać tę roślinę na cele przemysłowe, ale jedynie za zgodą ministra. Dzięki dużej zawartości glikozydów (szczególnie digitaliny i digitoksyny) w tkankach naparstnicy, stanowi cenny surowiec do produkcji leku nasercowego.
Kolejne ciekawe obserwacje nowych stanowisk lub potwierdzenie już istniejących dotyczą świata storczyków. Storczyki są roślinami o wysokiej, często efektownej specjalizacji i przystosowaniu do współżycia z grzybami i do zapylania przez owady. W sierpniu w buczynie w Suchym Żlebie natrafiono na storzana bezlistnego (Epipogium aphyllum). Jest to niewysoka (od 8 do 30 cm) bezzieleniowa roślina (liście zredukowane są do kilku postrzępionych łusek). Storzan jest jednym z kilku gatunków storczyków tatrzańskich, które tak chętnie współpracują z grzybami, dostarczającymi im substancji odżywczych, że wyzbyły się zielonego barwnika służącego do fotosyntezy. Bardziej niezwykłe u tej rośliny jest jednak to, że wytwarza kwiaty także pod ziemią, a biorąc pod uwagę fakt, że kwitnie tylko kilka dni, bardzo utrudnia to odnalezienie jej stanowisk. Jakby na przekór botanikom ma ona również zdolność przemieszczania się na różne odległości za pomocą podziemnych kłączy, przez co rzadko udaje się zobaczyć kwitnące okazy w tym samym miejscu. W odległości kilkuset metrów od storzana, na zboczach Samkowej Czuby, zakwitł z kolei obuwik pospolity (Cypripedium calceolus). Ten efektownie wyglądający storczyk znany jest już z kilku stanowisk w tym rejonie, ale możliwość spotkania go w coraz to nowym miejscu zawsze cieszy.
Przy szlaku prowadzącym na Wielki Kopieniec, w niewielkiej odległości od wierzchołka, wprawne oko mogło doszukać się dwulistnika muszego (Ophrys insectifera) (inf. Tomasz Zwijacz Kozica). Dwulistnik jest przykładem rośliny wręcz doskonale przystosowanej do zapylania przez owady, a ściślej biorąc przez błonkówki z rodzaju Gorytes. Jest to zresztą jedyny we florze Polski gatunek z rodziny storczykowatych zapylany w wyniku tzw. pseudokopulacji. Kwiaty pod wieloma względami, np. kształtu, ale też zapachu, upodabniają się do samic niektórych błonkówek. Zwabione samce podejmują na nich próbę kopulacji, przenosząc przy okazji pyłkowiny i dokonując zapylenia.
Do niezwykle interesujących gatunków, tyle że grzybów, których stanowiska odnaleziono tego lata, należą kolczakówka: kasztanowata (Hydnellum ferrugineum) lub piekąca (Hydnellum peckii) (inf. Tomasz Zwijacz Kozica), oraz soplówka bukowa. Kolczakówki mają białą powierzchnię owocników z charakterystycznymi krwistoczerwonymi kroplami wodnistej wydzieliny. Spotkać je można w świerczynach, choć i tam pojawiają się rzadko. Nic zatem dziwnego, że podlegają ochronie gatunkowej. Niestety nie wiemy, jak smakował znaleziony grzyb, a bez tej informacji odróżnienie tych gatunków jest w zasadzie niemożliwe.
Drugim ciekawym gatunkiem jest soplówka bukowa, którą znaleziono w Suchym Żlebie w masywie Łysanek. O odkryciu soplówek jodłowej i bukowej w tym miejscu pisaliśmy już w „Tatrach” nr 15. Nowe stanowisko soplówki, kilkaset metrów bardziej na północ od poprzedniego, potwierdza wyjątkowość ostatniego naturalnego lasu w reglu dolnym Tatr. Soplówka ma biały owocnik o nieregularnym kształcie, zbudowany z dość luźno ułożonych, wielokrotnie rozgałęzionych gałązek, na końcu których znajdują się kolce długości do 1 cm. Kształtem najbardziej przypominają koralowce, ale dzięki „nieco” odmiennym upodobaniom co do środowiska życia (koralowce żyją w ciepłych morzach), nie sposób pomylić te gatunki.
Na koniec jeszcze kilka słów o akcji „Wolontariat dla Tatr” w kontekście badań leśnych. Od dwóch lat do Tatrzańskiego Parku Narodowego przyjeżdża grupa osób zainteresowanych pracą na rzecz parku. Trudno ocenić na ile park, poprzez rodzaj wyznaczonych zadań, jest w stanie sprostać oczekiwaniom wolontariuszy. Dla nas ważna jest jednak świadomość, że są ludzie, których zainteresowanie Tatrami wykracza poza to, o czym można wyczytać lub usłyszeć w serwisach informacyjnych (wypadki, niedźwiedzie) lub domagających się udostępnienia Tatr dla coraz to nowych form aktywności sportowej.
Dzięki zaangażowaniu wielu osób, którym w tym miejscu pragniemy podziękować, udało się między innymi założyć nową powierzchnię badawczą na zboczach Samkowej Czuby, pomierzyć drzewostan, założyć chwytaki na nasiona oraz wykonać dziesiątki pomniejszych zadań. Z pewnością nie dla wszystkich było to atrakcyjne zajęcie. Z perspektywy lasu, choć nawet tak pięknego jak w masywie Łysanek, nie zobaczymy wyniosłych tatrzańskich szczytów. Przebywając w środowisku niemal niezmienionym działaniem człowieka, można jednak przekonać się o ważności takich zjawisk, jak chociażby przydatność martwego drewna leżącego na dnie lasu dla rozwoju nowego pokolenia drzew czy dla życia rzadkich organizmów, np. wspomnianej soplówki bukowej. Patrząc przez pryzmat potężnych buków i jodeł, z łatwością dostrzeżemy również potrzebę przebudowy litych świerczyn porastających tatrzańskie regle, a zubażających środowisko leśne. I choć przebudowa jest jednym z najważniejszych zadań parku, dla większości turystów jest to problem marginalny.
Tomasz Mączka
Tomasz Skrzydłowski
|