|
|
Kronika wydarzeń przyrod.
|
Z życia roślin - jesień 2007
|
"Przykładając szkiełko i oko"
To, co na wiosnę wydawało się oczywiste, jesienią wyglądało już zupełnie inaczej. W prognozach urodzaju można było zrobić poważny błąd. Notowania buków nieoczekiwanie poszły w górę, a w przypadku jodły, u której produkcja nasion tak dobrze się zapowiadała, nastąpił kompletny krach.
|
nasiono jodły fot. Jan Krzeptowski Sabała |
|
Czucie i wiara silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko.
Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,
Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce.
Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!
Słowa Adama Mickiewicza dobitnie opisują stan ducha w czasach romantyzmu. Miłośnikom natury, w tym także współczesnym romantykom, którzy licznie odwiedzają Tatry, delikatnie podpowiadamy, że chcąc zrozumieć oraz zinterpretować zjawiska przyrodnicze, wersów tych nie powinni traktować zbyt poważnie. Tegorocznej jesieni po raz kolejny przekonaliśmy się, że nie tylko intuicja, ale zwykłe doświadczenie i praktyka może na niewiele się przydać w ocenie sytuacji. Podczas obserwacji przyrodniczych „czucie i wiarę” proponujemy więc zastąpić krytyczną analizą i statystyką. Są one jedynymi w miarę skutecznymi narzędziami do opisu przyrody. Próby, żmudne powtórzenia oraz testy pozwalają zobaczyć świat bardziej prawdziwy, żywy i wbrew pozorom pełen cudów!
Do wątku obradzania nasion wracamy każdej jesieni, mając nadzieję, że kolejny rok okaże się rokiem obfitości. Jest to nie tylko ważny moment w życiu drzew, gdyż od tego zależy ich przyszłość, ale także zwierząt, które się żywią nasionami. Tymczasem przyroda po raz kolejny nas zaskoczyła. Od maja śledziliśmy z uwagą pojawianie się licznych kwiatów jodeł i świerków, którym towarzyszyło intensywne pylenie. Kwiaty dostrzec można było również u niektórych buków, tam jednak – w przeciwieństwie do jodeł i świerków – nie dawało to podstaw do prognozowania zbyt dużego urodzaju.
Śnieg, który pojawił się pod koniec października w lasach reglowych, uniemożliwił wybranie i policzenie wszystkich nasion na specjalnie przeznaczonych do tego poletkach. Wieloletnie obserwacje pozwalają przypuszczać, że przeliczając nasiona buka, które opadły do połowy października, dysponujemy nieco ponad połową wyników. A jeśli tak jest, to fakt, że w Suchym Żlebie i Dolinie Strążyskiej spadło średnio 200 nasion na m kw., w niektórych miejscach nawet 550 (!), każe zaliczyć ten rok do wyjątkowo urodzajnych, wręcz rekordowych. Okazuje się, że choć nie wszystkie drzewa wykształciły nasiona, to jednak pozostałe zrobiły to z nawiązką. Na dodatek w naturalnej buczynie aż 84 proc. to nasiona zdrowe, po których można wiele się spodziewać. Pojawienie się tak dużej liczby orzeszków bukowych daje potężny impuls całej przyrodzie. Korzystają na tym niemal wszyscy mieszkańcy lasu – od myszy po niedźwiedzie. Ślady żerowania niedźwiedzi (odchody i zniszczone powierzchnie badawcze) obserwowane były podczas każdej wizyty w lesie. Buki rosną w Tatrach niezbyt licznie, głównie w kilku miejscach tuż ponad Drogą pod Reglami. Jest zatem wielce prawdopodobne, że zwierzęta te chętnie spędzą zimę właśnie w tym rejonie. Dla życia lasu duże znaczenie ma to, jak rok nasienny wykorzystają drobne gryzonie, a wiele wskazuje na to, że następny rok będzie należał właśnie do nich. Myszy i nornice, korzystając z dobrodziejstw buków, będą rozmnażać się przez całą zimę, dzięki czemu w następnym sezonie ich zagęszczenie prawdopodobnie wielokrotnie się zwiększy. Pisaliśmy o tym zjawisku szczegółowo w „Tatrach” nr 15. Jakie to będzie miało konsekwencje dla pozostałych mieszkańców lasu, wie każdy ekolog. Wystarczy wspomnieć, że gryzoniami żywią się niemal wszystkie drapieżniki, między innymi kuny, łasice, tchórze, lisy oraz cała gromada ptaków. Możemy przypuszczać, że wiosną, gdy zwierzęta te przystąpią do zakładania rodzin i budowania gniazd, nastąpi czas powszechnej szczęśliwości i dobrobytu. Zwiększy się przeżywalność młodych, a tym samym liczba osobników. Powody do zmartwień będą miały jedynie drobne ptaki śpiewające, gnieżdżące się w zaroślach na dnie lasu. Gryzonie potrafią bowiem zniszczyć ich lęgi.
Pojawienie się dużej liczby kwiatów to na ogół sygnał, że większość nasion będzie zdrowa, prawidłowo wykształcona. Duża ilość pyłku zwiększa szansę zapylenia, tymczasem jakież musiało być zdziwienie reseliówek i znamionków, które zamiast spodziewanych smacznych nasion jodły, natrafiły głównie na ich puste skorupki.
Dzięki uprzejmości leśniczego Zbigniewa Mierczaka z Zazadniej pozyskaliśmy kilka tysięcy nasion jodły. Po każdym przekrojonym nasieniu rosło również i nasze zaskoczenie. Okazało się, że jedynie 15 proc. z nich jest żywa, choć bywało i tak, jak w przypadku drzewa z Wierch Porońca, iż żywych było tylko 1 proc. nasion! Dlaczego tak się stało? Biorąc pod uwagę fakt, że wyprodukowanie nasion, nawet pustych, to dla drzew ogromny wysiłek, można stwierdzić, że mamy do czynienia z wielką niedoskonałością przyrody albo po prostu że jodły miały pecha. Dość powszechna jest wśród drzew prawidłowość, że tylko z kilku, najwyżej kilkunastu procent zdrowych nasion, wykiełkują siewki. Wszystko wskazuje zatem, że „z tej mąki chleba już raczej nie będzie”.
Próżny okazał się również wysiłek świerków. Szyszkami zainteresowały się liczne owady. Blisko 90 proc. nasion zostało uszkodzonych. Zanim nasiona opadną na dno lasu, nękać będą je wiewiórki, krzyżodzioby i dzięcioły. Choć dla jednych drzew zwierzęta stanowią głównie utrapienie, dla innych są gwarancją istnienia, o czym piszemy dalej.
Śledząc obradzanie nasion przez drzewa, nieco mimo woli staliśmy się obserwatorami życia wszelakich owadzich amatorów tego kalorycznego źródła pokarmu. Pisaliśmy już o reseliówkach („Tatry” nr 15), maleńkich muchówkach, które upodobały sobie nasiona jodły. Tym razem kilka słów poświęcimy zwójce – pachówce bukwioweczce, która spośród owadów powoduje największe uszkodzenia nasion buka. Na szczęście dla tatrzańskich drzew ostry klimat nie sprzyja rozwojowi tych owadów, przez co występują rzadko, a szkody przez nie wyrządzane można traktować jedynie w kategorii ciekawostki przyrodniczej.
Pachówka występuje wszędzie tam, gdzie rosną buki. Rójka motyli przypada na czerwiec i lipiec. Samica po kopulacji składa jaja na miseczce owocowej bukwi. Z jaj wylegają się gąsienice i natychmiast wgryzają się do wnętrza owoców bukowych. Przed ostatecznym opuszczeniem bukwi pod koniec września i zejściem do ściółki, gdzie zimują, gąsienice zasiedlają także sąsiednie orzeszki, wyjadając każdorazowo całą ich zawartość. Po opuszczeniu bukwi pozostawiają w miseczce charakterystyczny otwór o średnicy około 1 mm. Przepoczwarczenie odbywa się na wiosnę.
Skoro jesteśmy przy owadach, dobry obyczaj nakazuje zainteresować się losem naszej starej znajomej – garnusznicy bukowej, która każdego roku ze zmiennym nasileniem atakuje liście bukowe, pozostawiając na nich charakterystyczne wyrośla, tzw. galasy. Tym razem muchówki nie okazały się zbyt aktywne. Na liściach buków z Suchego Żlebu stwierdzono jedynie 26 wspomnianych wyrośli na metr kwadratowy, co stanowiło zaledwie 3,7 proc. liczby sprzed roku. Niemal dwukrotnie częściej, choć i tak nielicznie, owady pojawiały się na zboczach Grześkówek w Dolinie Strążyskiej.
|
fot. Jan Krzeptowski Sabała |
|
|
Jeśli weźmiemy pod uwagę warunki pogodowe, to w stosunku do ubiegłego roku jesień miała dość typowy przebieg. Inną sprawą jest to, co w Tatrach można uznać za typowe, gdyż odnosimy czasem wrażenie, że najbardziej charakterystyczna dla tych gór jest nietypowa pogoda, czyli pisząc bardziej naukowo – duża zmienność warunków klimatycznych. Śnieg zalegał grubą warstwą przez cały listopad. Nie zanotowano jednak lawin, które spowodowałyby szkody wśród drzew i krzewów. Wiatry halne, zwłaszcza te z początku grudnia, powaliły pojedyncze świerki w kilku miejscach, między innymi w Dolinie Lejowej (inf. Tadeusz Zięba). Także u roślin zielnych sezon upłynął dość spokojnie. Nie stwierdzono bowiem zbyt licznych anomalii kwitnienia, co znaczy, że gatunki, które teoretycznie miały zakwitnąć i przekwitnąć w danym czasie, tak właśnie zrobiły. W pierwszej dekadzie października bardziej wytrwali botanicy doszukać się mogli pojedynczych dzwonków alpejskich np. na Suchym Wierchu Kondrackim, oraz bodziszków łąkowych, brodawników szarych i gęsiówek alpejskich w różnych częściach gór. Przed szereg, jak zwykle, wysunęły się goryczki wiosenne, których błękitne kwiaty podziwiać można było na wapiennych ścianach Giewontu w połowie października. Rośliny te z każdym rokiem zyskują coraz większe nasze uznanie i podziw za niezwykle silną wolę życia i kwitnienia.
Za największe wydarzenie botaniczne mijającego roku można śmiało uznać odnalezienie stanowiska limby w Dolinie Starorobociańskiej (inf. Tadeusz Zięba), a ściślej pisząc, w Banistem na zboczach Ornaku. Do tej pory sądzono, że w Dolinie Chochołowskiej, której częścią jest Starorobociańska, limba nie występuje naturalnie. Przypomnijmy, że najliczniejsze jej stanowiska, po polskiej stronie gór znajdują się w Tatrach Wysokich, w Dolinie Rybiego Potoku oraz Roztoki.
Limba z Ornaku rośnie na wysokości około 1300 m n.p.m., ma 15 metrów wysokości i 28 cm pierśnicy. Za towarzyszy ma blisko dziewięćdziesięcioletnie świerki, które dzięki niezbyt dużemu zwarciu nie przeszkadzają światłożądnej sąsiadce swobodnie wzrastać. Sądząc po pokroju drzewa – posiada sztandarową koronę – nasza bohaterka musi zmagać się z silnymi wiatrami. Natura przygotowała ją jednak doskonale do roli strażnika górnej granicy lasu. Limba należy do drzew wyjątkowo odpornych na niekorzystne warunki klimatyczne. Zresztą w jej przypadku słowo „niekorzystne” należy traktować w przenośni, ponieważ klimat, który dla większości gatunków jest zbyt surowy, dla limby jest zupełnie znośny. Obserwacje limb tatrzańskich potwierdzają ich wyjątkową zdrowotność i wytrzymałość na naturalnych stanowiskach. Jak pisał słynny leśnik szwajcarski, Walter Schadelin: „Jeżeli tylko płomyk życia tli się w niej, limba jest w stanie dźwignąć się z najcięższych ran i strat”.
Najciekawszym przystosowaniem limby do środowiska jest jednak sposób jej rozsiewania się. Drzewo to posiada charakterystyczne kulisto-jajowate szyszki, w których znajdują się duże, nie oskrzydlone nasiona. W przeciwieństwie do pozostałych krajowych gatunków sosen, szyszki limby nie otwierają się nawet po pełnym wykształceniu w nich nasion. Na tym etapie rozwoju niezbędny jest udział zwierząt, dla których te nasiona są wysokokalorycznym źródłem pokarmu. W latach urodzaju ptaki, głównie orzechówki i drobne ssaki, na przykład gryzonie, mają zwyczaj gromadzenia zapasów i zapominania o nich. „Depozyty” często znajdują się w miejscach, które ze względu na swoje właściwości (niedostępność, grubość pokrywy gleby) sprzyjają wzrostowi drzew. Prawdopodobnie takiemu właśnie zachowaniu ptaków nasza limba zawdzięcza swoją obecność na stokach Ornaku.
Skoro już o ptakach mowa, warto odnotować fakt, że z ich usług transportowych korzysta też wspomniana wcześniej bukiew (w dziobach) oraz owoce jarzębiny (w żołądkach). Te ostatnie, poza „komunikacją miejską” w postaci kosów i kwiczołów, mogą od czasu do czasu liczyć nawet na bardziej egzotyczne wycieczki, stanowią one bowiem pokarm dla dalekich wędrowców – gatunków syberyjskich, które w mniejszej lub większej liczbie niemal każdej jesieni zatrzymują się na krótko pod Tatrami. W tym roku sezon turystyczny dla jarzębin zaczął się pod koniec października, gdy pojawiły się jemiołuszki (inf. Robert Ponikwia). Przybycie tych ptaków można uznać za symboliczne nadejście zimy, tym bardziej że właśnie wtedy śnieg pokrył całe Tatry.
Wędrowanie po Tatrach jest źródłem wielu doświadczeń i związanej z tym satysfakcji. Zadowolenie będzie tym większe, im większą będziemy mieli o nich wiedzę. W górach żyją tysiące gatunków roślin, zwierząt, grzybów oraz szereg mniejszych organizmów. Tak duże bogactwo na niewielkiej przestrzeni daje ogromne możliwości obserwacji ciekawych zjawisk przyrodniczych. Przykładajmy więc „szkiełko i oko”, aby dostrzec nowe gatunki oraz ich stanowiska. Może zaintryguje nas nietypowe zachowanie zwierząt lub pora kwitnienia roślin.
Odwiedzając Tatry, możemy stać się świadkami niekiedy spektakularnych procesów geomorfologicznych. Urozmaicona rzeźba terenu oraz gwałtowne zjawiska pogodowe sprzyjają bowiem powstaniu spływów gruzowych, obrywów skalnych czy też lawin gruntowych. TPN odwiedzają każdego roku miliony turystów, spośród których wielu może pochwalić się spotkaniem z pomurnikiem, a może nawet buławnikiem czerwonym. Wielką stratą byłoby, gdyby o tych obserwacjach zapomniano. Osoby, które chciałyby podzielić się informacjami z czytelnikami „Tatr”, prosimy o kontakt za pośrednictwem adresu poznajtatry@op.pl
Tomasz Skrzydłowski
Jan Krzeptowski Sabała
|
|
|