Tatry świerkiem kwitnące
Obserwacje przyrodnicze, których efektem jest cykl artykułów w kwartalniku „Tatry”, prowadzimy od trzech lat. Przystępując do pisania, nie zawsze zdawaliśmy sobie sprawę, jak wiele może się wydarzyć w przyrodzie w ciągu trzymiesięcznego „okresu sprawozdawczego”. Dopiero wnikliwsze spojrzenie na różne aspekty życia roślin i zwierząt, jak również na zjawiska geomorfologiczne, uświadomiło nam ogromną dynamikę zmian zachodzących w przyrodzie. Tym, co nierozłącznie kojarzy się z nadejściem wiosny, jest rozpoczęcie wegetacji roślin. Kwiaty wielu gatunków pojawiają się natychmiast, gdy tylko wyłonią się spod śniegu pierwsze fragmenty nasyconej wilgocią gleby. Łagodna tegoroczna zima sprawiła, że u niektórych roślin spoczynek zimowy trwał bardzo krótko. Na przykład kwiaty goryczki wiosennej można było podziwiać niemal przez cały rok, z wyjątkiem kilkudziesięciu dni od końca stycznia do połowy marca. W tym przypadku trudno nawet ocenić, czy obserwacje kwitnienia ze stycznia są jeszcze świadectwem przedłużającej się jesieni czy też początkiem wiosny. Nieco prościej wygląda sprawa z lepiężnikami białymi. Biorąc pod uwagę ich biologię, zwłaszcza rozwój pędów kwiatonośnych i liści, wydaje się, że wiosna rozpoczęła się dla nich pod koniec grudnia zeszłego roku. Masowe pojawianie się różnych przedstawicieli flory wiosennej (żywców gruczołowatych, zawilców gajowych i pierwiosnków wyniosłych) nastąpiło jednak w ostatnich dniach marca. To zaledwie kilka dni wcześniej niż podczas zeszłorocznej przedłużającej się zimy. Pod koniec kwietnia wzdłuż Drogi pod Reglami, z godną odnotowania punktualnością, zakwitły rzeżuchy trójlistkowe. Przypominamy, że wspomniane gatunki to tzw. geofity wiosenne, które kwitną przed rozwojem liści na bukach, gdy warunki świetlne i termiczne na dnie lasu są najkorzystniejsze. Tym razem pierwsze buki wykształciły liście podczas ostatnich dni kwietnia, nie dając wspomnianym geofitom zbyt wiele czasu na komfortowe wzrastanie w pełnym słońcu. Dzięki korzystnym warunkom cieplnym i przede wszystkim wilgotnościowym w pierwszych dniach maja nastąpił błyskawiczny rozwój ulistnienia u drzew. W rezultacie 6 maja wszystkie korony buków rosnących w reglu dolnym pokryły się jasnozielonymi liśćmi.
Wcześniej niż rok temu zaczęły pojawiać się również liście u jesionów. Przyglądając się tatrzańskim i podhalańskim jesionom, z pewnością dostrzeżemy skutki choroby, która nęka te drzewa od kilku lat. Mamy tu na myśli suche, pozbawione liści pędy w koronach drzew. Wprawdzie nie prowadzimy szczegółowych obserwacji przebiegu choroby, to jednak pobieżne oględziny wskazują, że jeśli nawet kondycja zdrowotna jesionów nie poprawia się, to przynajmniej nie widać postępów choroby.
*
Ten rok zapisze się przede wszystkim jako rok intensywnego kwitnienia świerka. Pisząc bardziej dosadnie – od lat nie widzieliśmy tylu kwitnących drzew naraz. Karminowe szyszki pojawiły się nawet na niewysokich świerkach rosnących przy granicy lasu.
Po północnej stronie gór kwiaty męskie zabarwiły na rudy kolor ogromne połacie lasów tatrzańskich. W połowie maja, w gorącym powietrzu, nawet najmniejsze podmuchy wiatru przenosiły chmury pyłku na duże odległości. Znaczne jego ilości pokryły wody stawów tatrzańskich, także tych położonych ponad górną granicą lasów, na przykład Czarnego Stawu pod Rysami. Duża liczba kwiatów nie jest gwarancją udanego roku nasiennego. Bywa, że przymrozki i opady zmniejszają skuteczność zapylenia, niemniej wydaje się, że wspomniane czynniki, zwłaszcza częste deszcze w ostatniej dekadzie maja, nie przeszkodziły transportowi pyłku. W monografii poświęconej biologii świerka możemy wyczytać, że o kwitnieniu tego gatunku decydują między innymi temperatury i usłonecznienie w roku poprzedzającym kwitnienie. Ciekawe w tym wszystkim jest to, że duża liczba kwiatów to zasługa przede wszystkim wysokich temperatur w czerwcu i lipcu (także niedostatecznej ilości opadów), a wczesne lato, jak pamiętamy, było w zeszłym roku rzeczywiście nadzwyczaj upalne. Trudno jednak rozstrzygnąć definitywnie, czy to właśnie jest główną przyczyną kwitnienia. Na przykład w Dolinie Kieżmarskiej (inf. Bartłomiej Stoch Michna) i Mięguszowieckiej (inf. Anna Klepacka) nie zaobserwowano zbyt wielu kwitnących świerków.
Kwiaty, choć w mniejszej liczbie, pojawiły się również na jodłach i bukach. O kwitnieniu buka (także jodły) decydują te same czynniki, co u świerka, o czym pisaliśmy w jesiennej edycji kwartalnika „Tatry”. Spodziewaliśmy się, że po wielu latach przerwy buki pokryją się w tym roku licznymi kwiatami. Wszystko wskazuje na to, że na prawdziwy rok nasienny przyjdzie nam – a zwłaszcza licznym amatorom tych nasion, gryzoniom i ptakom – jeszcze trochę poczekać. Niezawodne pozostają jedynie buki rosnące w „lesie Chałubińskiego” u zbiegu ulic Chałubińskiego i Zamojskiego. Niemal nieograniczona dostępność światła sprawia, że niektóre drzewa owocują obficie co dwa lata. Także w tym roku gałęzie uginają się pod ciężarem orzeszków bukowych.
Życie roślin nierozerwalnie związane jest z przeróżnymi zjawiskami natury klimatycznej i geomorfologicznej. Lawiny, osuwiska, spływy gruzowe niszczą glebę i starą szatę roślinną, ale również otwierają możliwości wzrostu i rozwoju dla szeregu gatunków przystosowanych do tych specyficznych warunków.
Tej wiosny zanotowano jedynie kilka lawin, nie wyrządziły przy tym wielkich szkód wśród roślin. Groźniejsze w skutkach okazały się natomiast procesy geomorfologiczne. Warto pamiętać, że zmiany zachodzące w przyrodzie nieożywionej Tatr są wynikiem z jednej strony działania sił wypiętrzających, które powodują powolne podnoszenie się masywu tatrzańskiego, z drugiej zaś – niszczącego wpływu wody, lodu i wiatru, które przyspieszają erozję skał. Zjawiska te trudno zauważyć, gdyż z naszej ludzkiej perspektywy trwają one na ogół zbyt długo. Ale są i takie, które przebiegają gwałtownie, jak wspomniane obrywy skalne czy spływy gruzowe. To one przypominają nam, że przyroda nieożywiona żyje własnym życiem.
*
Spoglądając z okolic Przysłopu Miętusiego na Wyżnią Zawiesistą Turnię, można dostrzec odróżniającą się wyraźnie od szarych skał różową plamę. Jest to ślad po obrywie skalnym, który nastąpił wiosną, najprawdopodobniej w marcu. Ważący kilkaset ton fragment turni spadł kilkanaście metrów do podstawy ściany, gdzie roztrzaskał się na mniejsze fragmenty. Teren bezpośrednio pod ścianą pokryty jest warstwą rumoszu skalnego, a pojedyncze głazy dotarły ponad sto metrów w głąb boru świerkowego, czyniąc spustoszenie wśród drzew. Kilkanaście z nich zostało powalonych, a wiele pokaleczonych przez spadające kamienie.
Do obsunięć gruntu doszło również w Dolinie Białego. Po prawej stronie żółtego szlaku, powyżej „uranowej sztolni” razem z gruntem przewróciło się kilka świerków, odsłaniając litą skałę. Ślad po podobnym, ale mniejszym obsunięciu, które spowodowało wywrócenie się potężnego świerka, możemy zobaczyć przy drodze do Morskiego Oka, kilkaset metrów powyżej Wodogrzmotów Mickiewicza. Zjawiska erozyjne tego typu często mają miejsce wczesną wiosną, gdy struktura gleby jest naruszona w wyniku wielokrotnego zamarzania i rozmarzania. Płytka, nasiąknięta wodą warstwa gleby spoczywająca bezpośrednio na podłożu skalnym nie jest w stanie zapewnić odpowiedniego oparcia dla korzeni świerków i całe fragmenty utworów glebowych wraz z pokrywą roślinną ulegają zniszczeniu. W odsłoniętych miejscach rozpocznie się sukcesja roślinności naskalnej, gromadzenie materii organicznej i proces glebotwórczy ponownie ruszy od nowa.
Zdarzeniem bez precedensu w tym sezonie był z pewnością „kataklizm”, do jakiego doszło w Dolinie Kościeliskiej. 5 kwietnia, w wyniku tzw. oberwania chmury, w licznych żlebach otaczających Wyżnią Kirę Miętusią, w Kopkach Kościeliskich oraz w masywie Hrubego Regla doszło do obsunięcia się gruntu. W górnej części Stanikowego Żlebu powalonych zostało kilkanaście świerków, wierzb oraz jawor. W dolnej części, na odcinku blisko 100 metrów, zostało zniszczone koryto potoku wraz z porastającą jego brzegi roślinnością zielną. Uszkodzony został również liczny podrost świerkowy. Podobnie było przy szlaku prowadzącym z Przysłopu Miętusiego do Doliny Miętusiej oraz na Adamicy, gdzie wypływający z kilku żlebów gruz skalny uszkodził świerki oraz zniszczył warstwę runa leśnego. Do powstania tylu spływów gruzowo-błotnych przyczynił się z pewnością fakt, że z powodu intensywnych opadów, jakie miały miejsce przed „kataklizmem”, podłoże było nasiąknięte wodą, co sprzyjało obsunięciom. Zjawiska erozji zostały spotęgowane również przez istniejące szlaki oraz wszelkie skróty łączące fragmenty przebiegających ponad sobą szlaków. Wydeptana roślinność nie chroniła gleby, przez co spiętrzone wody bez przeszkód żłobiły głębokie kotły eworsyjne. Materiał zdjęciowy obrazujący skalę zjawiska zamieszczony jest na stronie internetowej www.poznajtatry.pl. Do podobnych zjawisk dochodzi w Tatrach dość często, choć naprawdę wielkie spływy gruzowo-błotne w strefie lasów reglowych zanotowano ostatnio w latach 1973 oraz 1997.
*
Ostatnio ukazała się kolejna informacja o występowaniu rzadkiej rośliny w Tatrach. Tym razem w „Chrońmy Przyrodę Ojczystą” Anna Delimat i Tomasz Borucki opisują dwa nowe stanowiska bylicy skalnej: powyżej Małego Kotła Mięguszowieckiego w masywie Cubryny oraz w ścianie Kazalnicy Mięguszowieckiej nad Czarnym Stawem pod Rysami. Bylica skalna jest niewysoką rośliną (do 20 cm), jedwabiście i filcowato owłosioną, o niezwykle intensywnym zapachu. W Polsce ten wysokogórski gatunek występuje bardzo rzadko, a jego stanowiska znane są wyłącznie z Tatr. W literaturze wykazano w sumie 13 stanowisk, spośród których większość znajduje się w rejonie Morskiego Oka. Rośnie przede wszystkim w szczelinach skalnych, zarówno węglanowych jak i krystalicznych, najchętniej jednak na podłożu zbudowanym ze skał mylonitowych.
Ciekawostką florystyczną, którą dostrzec można ze szlaku między Wyżnim Stanikowym Siodłem a Przysłopem Miętusim jest podejźrzon księżycowy, gatunek paprotnika, choć paproci w ogóle nie przypomina. Posiada jeden liść, a w miejscu, w którym spodziewalibyśmy się zobaczyć latem kwiaty, pojawiają się jedynie zarodniki. W Tatrach występuje na wielu stanowiskach, choć z racji niskiego wzrostu, wcale nie tak łatwo jest go wypatrzyć. Najchętniej rośnie w miejscach nasłonecznionych, a zatem na łąkach, polanach i murawach. Podejźrzon jest jednym z kilku gatunków kojarzonych z tajemniczym „kwiatem paproci”. Według dawnych ludowych tradycji kwitnie on tylko raz w roku w noc świętojańską. Inne wierzenia mówią, że kształt i wielkość jego listków zależą od fazy księżyca. Warto więc zwrócić uwagę na tę „magiczną” roślinę.
Osoby wędrujące po tatrzańskich lasach podczas długiego weekendu majowego mogły podziwiać owocniki smardza stożkowatego. Kilka grzybów pojawiło się między innymi w sąsiedztwie niewielkiego strumienia płynącego przy drodze prowadzącej do Kuźnic. Gatunek ten w naszym regionie występuje wprawdzie częściej niż na nizinach, ale ze względu na to, iż niewiele osób go rozpoznaje prezentujemy jego krótką charakterystykę.
Smardz stożkowaty, podlegający ścisłej ochronie, ma dość oryginalny wygląd. Zgodnie ze swoją nazwą gatunkową posiada stożkowatą, oliwkowo-brązową główkę, charakterystycznie pofałdowaną. Najchętniej rośnie w prześwietlonych i wilgotnych miejscach, a w lasach mieszanych często w towarzystwie lepiężników. Pojawia się od połowy kwietnia do połowy maja, w tym samym mniej więcej czasie co piestrzenica kasztanowata. Uwaga ta jest o tyle istotna, że gatunki te przez mniej opatrzonych turystów mogą być ze sobą mylone. W przeciwieństwie do smardzów silnie trujące piestrzenice (zawierają truciznę gyromitrynę) rosną przede wszystkim w borach świerkowych.
Pisząc o rzadkich grzybach w Tatrach, warto wspomnieć o kilku nowych gatunkach opisanych niedawno w wydawnictwach mykologicznych. Anna Ronikier i Pierre-Arthur Moreau donoszą o odkryciu na Sarniej Skale grzyba kapeluszowego z gatunku Pseudobaeospora pillodii. Jak dotychczas jest to jego jedyne stanowisko w Tatrach. Także w masywie Sarniej Skały odkryto niezwykle rzadkie gatunki: Sowerbyella fagicola i Peziza gerardii (inf. Alicja Chmiel, Anna Ronikier). Na Kasprowym Wierchu dostrzeżono z kolei olszóweczkę gorzką, dla której jest to również jedyne stanowisko w Tatrach (więcej str. 48-52). Wprawdzie większość z tych grzybów nie posiada polskich nazw, przez co zapamiętanie ich nie jest prostym zadaniem, niemniej ekologia tych organizmów jest na tyle interesująca, że warto zwrócić na nie uwagę.
(artykuł ukazał się w kwartalniku "Tatry")
Tekst: Jan Krzeptowski