Niedźwiedzie czasem atakują
Przyzwyczailiśmy się do mówienia o niedźwiedziu jako o drapieżnym roślinożercy. Nigdy jednak nie bagatelizowaliśmy jego zdolności do okaleczania i zabijania innych stworzeń, w tym ludzi. Faktu, że może on zrobić krzywdę człowiekowi, nie należy też demonizować. Są to raczej sytuacje wyjątkowe, a przyczyny ataków niedźwiedzi na ludzi nie zawsze są jasne.
Niewyjaśnione pozostaną zapewne przyczyny opisanego wcześniej ataku z 27 kwietnia tego roku na Łysej Polanie. Spróbujmy przyjrzeć się innym atakom niedźwiedzi na ludzi w ostatnich latach w Karpatach Zachodnich. Przegląd zaczynamy od wydarzeń najświeższej daty. Uwzględniamy jedynie stosunkowo dobrze udokumentowane zdarzenia, w trakcie których człowiek został poszkodowany w wyniku fizycznego kontaktu z zębami i pazurami zwierzęcia.
15 kwietnia 2008 r., Wielka Fatra, Dolina Necpalska
Leśnik i myśliwy Václav Špirka szedł bukowo świerkowym lasem, gdy za wzniesieniem usłyszał odgłosy jakichś zwierząt. Podszedł pod grzbiet sprawdzić, co się za nim kryje. Była tam niedźwiedzica z dwójką młodych. Gdy go wyczuła, skoczyła na cztery łapy i z głośnym rykiem zaatakowała. Zaczął uciekać, ale niedźwiedzica po kilku metrach dogoniła go, przewróciła, przeturlała po stoku i mocno ugryzła w nogę. Leśnik bronił się. Starał się odepchnąć ją rękoma i kopnąć. Po chwili niedźwiedzica wróciła do młodych. Ranny leśnik, krwawiąc, przeszedł dwa i pół kilometra do samochodu, a później jeszcze jechał kilometr do leśniczówki, skąd kolega zawiózł go do szpitala. Leżący w szpitalu Špirka mówił dziennikarzom, że jest leśnikiem i myśliwym, ale broni akurat przy sobie nie miał. A nawet gdyby miał, i tak nie zdążyłby jej użyć. Nie rozumie też przyczyn ataku – niedźwiedzica miała młode blisko przy sobie. Niczym jej nie zagroził ani na nią nie krzyczał. Zanim zaatakowała, dobrze zbadała sytuację i musiała wiedzieć, że ma do czynienia z człowiekiem. („Žilinský večerník”, 15 kwietnia 2008 r., str. 3)
16 września 2007 r., Mała Fatra, Párnica
Ivan Prílepok wybrał się wraz z trzema kolegami na polowanie na dziki. Rewir łowiecki, gdzie zamierzali działać, znany był z dużej liczby niedźwiedzi. Mają one tam idealne warunki – bukowy las, wapienne skały z mnóstwem ukryć, dostatek pokarmu w postaci bukwi, ale i płody rolne w pobliżu. W tamtym czasie posadzono w okolicy dużo kukurydzy, która nęciła żarłoków z rozległego terenu. W nocy niedźwiedzie chodziły najeść się na pola, a rano wracając w góry, nieraz spotykały się z myśliwymi. Tak było i wtedy. Myśliwi rozeszli się na stanowiska. Ivan Prílepok usadowił się o szóstej rano w konarach rozłożystego buka, dwa metry nad ziemią. Jak sam opowiada, w ciągu godziny przeszło koło niego w odległości niespełna trzydziestu metrów siedem dorosłych niedźwiedzi. Niektóre sfotografował telefonem komórkowym. Ostatnia szła niedźwiedzica z dwójką młodych. Myśliwy zauważył ją, gdy była jeszcze 80 m od niego. Wiatr był dobry, niedźwiedzica przeszła trzy metry od drzewa, na którym siedział człowiek, nic nie czując. Gdy oddaliła się na dziesięć metrów, wiatr nagle się zmienił, niedźwiedzica stanęła na tylnych łapach i zaczęła ryczeć. Gdy wypatrzyła człowieka, podbiegła do drzewa. Myśliwy wystrzelił jej pod nogi na postrach, jednak niedźwiedzica nie zareagowała. W mgnieniu oka stanęła pod bukiem na tylnych łapach i zębami próbowała dosięgnąć nóg człowieka i ściągnąć go z drzewa, rycząc i kłapiąc zębami. Myśliwy robił uniki, podskakując w miejscu, gdzie przedtem siedział. Kilka razy kopnął niedźwiedzicę w pysk. Zaglądając w paszczę rozwścieczonej niedźwiedzicy, jedną ręką trzymając się konara, drugą próbował nabić strzelbę. W pewnym momencie, gdy skupił uwagę na ładowaniu broni, niedźwiedzica złapała się łapami za konary drzewa, podciągnęła do góry i ugryzła go w łydkę. Ściągnęła mężczyznę w dół, ale na szczęście znowu złapał się gałęzi i podciągnął do góry. Niedźwiedzica skoczyła na ziemię i odeszła. Miał to być trzeci atak niedźwiedzia w tym rewirze łowieckim w ciągu trzech lat.
(http://novinyorava.sk)
18 czerwca 2006 r., Niżnie Tatry, Liptovské Sliače
Leśnik Ján Gajdoš już miał wyjść z lasu, gdy rozzłoszczony niedźwiedź uderzeniem łapy zmasakrował mu twarz. Ciężko ranny mężczyzna, zanim padł na ziemię, zdołał przejść kilka metrów. Niedźwiedź podchodził do niego jeszcze trzy razy, ale już tylko go obwąchiwał i w końcu odszedł. Pomoc sprowadziły kobiety, które pracowały niedaleko w lesie. Pacjenta z potarganą częścią twarzy, uszkodzonym nosem i obojgiem oczu przewieziono do szpitala wojskowego w Rużemberku. W trakcie pięciogodzinnej operacji zrekonstruowano mu kości i tkanki miękkie twarzy. Według miejscowych myśliwych zachowanie niedźwiedzia nie było normalne. Ludzi w okolicy było dużo i nie zachowywali się zbyt cicho. Miał to być trzeci atak niedźwiedzia w ciągu minionych dziesięciu lat w rejonie Rużemberka. (http://www.sme.sk)
5 września 2004 r., Tatry, okolice Szczyrbskiego Jeziora
64-letni mieszkaniec miasta Wysokie Tatry zbierał grzyby w lesie pod Szyczyrbskim Jeziorem. W pewnym momencie, gdy się obejrzał, zobaczył, że stoi za nim niedźwiedź na tylnych łapach. Doszło do ataku, w czasie którego niedźwiedź pogryzł grzybiarza po rękach, a łapą podrapał, przy czym przebił się aż do klatki piersiowej. Mężczyzna z połamanymi czterema żebrami został przewieziony do szpitala.
(http://mesto.sk)
4 sierpnia 2004 r., Valaská, powiat Brezno
47-letnia pani Katarína poszła rano z mężem na maliny na miejsce zwane Potôčky, pół kilometra nad wsią. Jak sama opowiada: „Zbierałam maliny, a obok mnie śpiewały jeszcze dwie inne kobiety. Nagle zrobiło się cicho. Oglądnęłam się, a dwa metry ode mnie stał na tylnych łapach wielki niedźwiedź. Zaryczał i zaatakował. Krzyczałam. Zobaczyłam jeszcze niedźwiedziątka, ale nic więcej nie pamiętam”. Kiedy się otrząsnęła po szoku, niedźwiedzia już nie było. Zakrwawiona kobieta próbowała uciec z tego miejsca. Najpierw szukała męża, ale ten wybrał się na drugą stronę zbocza. Potem przypomniała sobie, że ma telefon komórkowy. Zadzwoniła po syna, który odwiózł ją do szpitala, gdzie opatrzono jej rany na rękach i nogach.
(http://dennik.sme.sk)
16 sierpnia 2002 r., Niżnie Tatry, osada turystyczna Tale
Para 23-letnich turystów z Pragi spała w namiocie około stu metrów od motelu Tale. Około północy napadł na nich niedźwiedź. Najpierw pogryzł Vojtecha B. po nogach, potem rzucił się na Petrę. Ślady zębów zostawił na jej głowie, rękach i nogach. Jak wynikało z krwawych śladów na trawie, ciągnął dziewczynę za nogę do potoku. Nikt nie wie, jak młodym prażanom udało się uwolnić od niedźwiedzia. Uciekli do motelu, a za krwawiącymi turystami niedźwiedź szedł jeszcze około dwustu metrów. Mieszkańcy motelu spłoszyli go, sprowadzili też pomoc i policję. O pierwszej w nocy ofiary ataku zostały przewiezione do szpitala w Breźnie, gdzie przez sześć godzin operowano Petrę. Miała poranioną czaszkę, zmasakrowaną lewą rękę i lewą nogę. Z ich namiotu nic nie zostało – jedynie połamane tyczki, puch ze śpiworów i mnóstwo krwi. Następnej nocy na terenie osady Tale zastrzelono niedźwiedzia, który podchodził do turystów siedzących przy ognisku przed domem wypoczynkowym Hydrometal.
(http://www.sme.sk)
4 sierpnia 2002 r., Kotlina Liptowska, między Tatrzańską Szczyrbą a Ważcem
Przed południem 30-letni grzybiarz spłoszył niedźwiedzia. Niedźwiedź zaatakował i kilkakrotnie ugryzł grzybiarza w prawą nogę, zadając mu rany szarpane. Po chwili zwierzak uciekł do lasu. Ranny mężczyzna został przetransportowany śmigłowcem do szpitala w Popradzie.
(http://mesto.sk)
28 lipca 2001 r., Tatry, Dolina Mięguszowiecka poniżej Chaty pod Rysami
Młoda niedźwiedzica próbowała wyrwać plecak 12-letniemu turyście z Wrocławia. W trakcie szamotaniny nieco go podrapała i ugryzła w łydkę. Dzięki kolczykowi z numerem 502, który był widoczny w uchu atakującego zwierzęcia, wiadomo, że była to półtoraroczna córka niedźwiedzicy zwanej „Magdą”, która na przełomie XX i XXI wieku często odwiedzała śmietniki przy tatrzańskich schroniskach.
*
Wszystkie opisane powyżej ataki, miały miejsce na Słowacji. W Polsce takie wypadki odnotowywano w ostatnich latach jedynie w Bieszczadach. Choć bieszczadzkie niedźwiedzie nie należą już do populacji zachodniokarpackiej, przytoczmy kilka przykładów. Bodaj ostatni wypadek miał tam miejsce 10 marca 2008 r. w okolicy Zalewu Solińskiego. Mieszkanka Teleśnicy została zaatakowana, gdy spacerowała z mężem po lesie, prawdopodobnie w poszukiwaniu poroża zrzuconego przez jelenie. Odniosła powierzchowne rany na szyi, udzie i klatce piersiowej, które jednak wymagały interwencji chirurga.
Możliwe, że podobne wypadki przeszły niezauważone, tak jak ten, który miał miejsce w masywie Otrytu, a dopiero po kilku latach został opisany w „Tatrach” nr 29 przez Bożenę Wajdę. Przypomnijmy: „Michał zobaczył niedźwiedzia krzątającego się wśród młodych buków. Obserwował go przez dłuższą chwilę. Nagle zwierz rzucił się w jego stronę, szarżując. Michał pobiegł w dół zbocza. Niedźwiedź powalił go na ziemię, łapiąc za nogę i przegryzając gruby górski but. Potem, cały czas rycząc, zaczął szarpać ubranie. Michał osłonił ramionami głowę, a spod ręki widział ogromny kudłaty łeb. Trwało to kilka sekund. Nagle niedźwiedź puścił go i uciekł. Michał pokazywał dwie długie blizny na żebrach”.
W Karpatach Zachodnich ostatni przypadek śmierci człowieka w wyniku ran odniesionych po ataku niedźwiedzia miał miejsce w 1927 r. 14 sierpnia tego roku na polskim Spiszu niedźwiedzica z dwójką młodych zabiła Stefanię Remias z Czarnej Góry, która zbierała grzyby w lesie nad Białką w okolicy Rzepisk. Ofiara miała zdartą skórę z głowy wraz z włosami, wyrwane oko i poszarpane uda. Miesiąc później prawdopodobnie ta sama niedźwiedzica pobiła łapami dwóch chłopców próbujących odpędzić młode niedźwiadki od owiec w okolicy Osturni na słowackim Zamagurzu Spiskim. Jednego zabiła, rozbiwszy mu czaszkę, drugiego podrapała. Po tym wypadku urządzono na nią obławę i zabito ją w okolicach Zdziaru.
Opisane powyżej wydarzenia były bardzo dramatyczne, ale pamiętajmy, że stanowią one nikły ułamek spotkań ludzi z niedźwiedziami. Nie wiadomo dokładnie jaki. W Polsce nikt nie rejestruje na bieżąco wszystkich tego typu przypadków i nie analizuje ich. Analizę retrospektywną za lata 1932–1998 dla polskiej części Karpat opublikował w 2001 r. Zbigniew Jakubiec. Na 209 zebranych przez niego relacji ze spotkań człowieka z niedźwiedziem atak lub agresja pojawiły się w jedenastu przypadkach, w tym sześć razy, gdy ludzie zachowywali się biernie, a pięć – gdy próbowali aktywnie odgonić niedźwiedzia. Zauważyć jednak należy, że informacje o agresywnej postawie niedźwiedzia łatwiej są zapamiętywane i częściej spisywane niż dotyczące spotkań, które zakończyły się bez większych emocji. Poważniejsze poturbowania miały miejsce w Bieszczadach. W Tatrach były to raczej niegroźne zadrapania.
*
Najbardziej metodycznie do sprawy podeszli badacze skandynawscy, którzy w specjalnie przygotowanej bazie danych notowali wszystkie swoje spotkania z niedźwiedziami. W latach 1975–1996 zgromadzili 114 takich obserwacji. W tej liczbie nie odnotowali ani jednego bezpośredniego ataku na ludzi, pięć ataków pozorowanych, gdy szarżujący niedźwiedź zatrzymał się kilka metrów przed człowiekiem, i cztery ataki na psa towarzyszącego człowiekowi. Ci sami badacze, na podstawie danych, które udało im się zebrać, informują, że w latach 1750–1962 skandynawskie niedźwiedzie raniły człowieka 75 razy (w tym było 27 wypadków śmiertelnych). Atakowani byli przede wszystkim myśliwi (43 proc.) i pasterze (17 proc.). Wśród czynników, które mogły przyczynić się do ataku, na pierwszym miejscu naukowcy wymieniają ranienie niedźwiedzia (51 proc.), zaskoczenie drapieżnika przy zdobyczy (19 proc.) lub przy gawrze (15 proc.), obronę młodych oraz uderzenie niedźwiedzia przez człowieka (po 7 proc.), niesprecyzowane zdarzenie przy polowaniu na niedźwiedzie (5 proc.) i obecność psów (1 proc.). W 25 proc. przypadków przyczyny ataku pozostały nieznane.
W raporcie wykonanym przez Skandynawów znaleźć można też dane dotyczące ataków niedźwiedzi na ludzi w XX wieku w całej Europie, Azji i Ameryce Północnej. Według tych informacji najwięcej ludzi zostało zabitych przez niedźwiedzie na wyspie Hokkaido (143 osoby w latach 1904–33 i 1955–93). Spośród krajów europejskich na czoło tej smutnej statystki wybiła się Rumunia, gdzie w latach 1987–1992 zginąć miały 24 osoby i dawna Jugosławia (4 ofiary śmiertelne w latach 1945–1988).
Tomasz Zwijacz Kozica
Filip Zięba