Brzost czyli wiąz górski
Na całym świecie występuje kilkadziesiąt gatunków wiązów, w Polsce rodzime są tylko trzy: wiąz szypułkowy, polny i górski, zwany brzostem. I choć najbardziej interesuje nas ten ostatni, trudno pominąć rolę, jaką odegrały inne wiązy w stworzeniu człowieka, a nawet w polityce.
Według mitologii germańskiej (po niemiecku wiąz to Ulme) z wiązu powstał człowiek. A było to tak: pewnego razu trzej bogowie, Odyn, Vili i Ve, stworzyli świat i wędrowali, oglądając swoje dzieło. Nagle zobaczyli leżące na ziemi drzewa – jednym był jesion, drugim wiąz. Odyn tchnął w nie życie, a Vili obdarzył pięcioma zmysłami. Gdy skończyli, drzewa stały się podobne bogom – z jesionu powstał mężczyzna, a z wiązu kobieta. A na imię miała Embla.
Kiedy Zeus stwierdził, że rodzaj ludzki, wywodzący się z gigantów, buntuje się przeciwko bogom na Olimpie, za karę zesłał potop, a dla topielców przysłowiową deską ratunku był właśnie wiąz. Sterczał nad wzburzonymi wodami i łapali się go wrogowie i przyjaciele, wilki i owieczki...
Po raz kolejny drzewo, o którym piszemy (najpierw była wierzba), pojawia się w micie o Orfeuszu. Gdy stracił ukochaną żonę, usiadł pod wiązem i grał smutne pieśni na lirze, a pod wpływem muzyki z ziemi zaczęły wychodzić pędy wiązów.
Achilles użył wiązu, by przeprawić się przez rzekę, kazał też obsadzić wiązami grobowiec Eetiona, króla Teb, którego pokonał.
Starożytni Rzymianie i Grecy byli przekonani, że wiąz jest... małżonkiem winorośli, bo kiedy się wokół niego oplatała, rodziła owoce. Tak więc najbardziej smakowały im owoce zrodzone z tego właśnie z-wiąz-ku. Nie wiedzieli, że kwiaty winorośli są obupłciowe i owoce i tak by powstały. Gdy winorośl zaczynała rodzić marniejsze owoce, bo na przykład zaatakowały ją pasożyty, odłączano ją od „małżonka”. Z tym dziwnym poglądem rozprawił się dopiero Marek Porcjusz Katon w dziele O gospodarstwie wiejskim.
Wiąz – po gaelicku leven – jest drzewem bardzo popularnym w Szkocji. Od niego wzięło nazwę jezioro Loch Leven w Kinross.
Wiąz, jak chyba żadne inne drzewo, odegrał ważną rolę w polityce. Do historii przeszedł bowiem wiąz Waszyngtona, pod którym tenże, 3 lipca 1775 r., objął dowództwo nad amerykańską armią. To legenda, którą zaczęto rozpowszechniać w pierwszej połowie XIX wieku, po wypowiedzi na ten temat poety Henry’ego Wadswortha Longfellowa, choć byli też ponoć naoczni świadkowie. Drzewo rosło jednak naprawdę w Cambridge, a gdy zaczęły trawić je choroby, w 1923 r. zostało ścięte, a jego kawałki rozesłano do różnych stanów jako rodzaj relikwii. W miejscu, w którym rosło, umieszczono pamiątkową tablicę.
Wiązy polskie
Wiąz cieszył się w Polsce szczególną estymą – uznawany był za drzewo przyjazne ludziom i dobre. Często sadzono go w pobliżu domostw, co czynili zarówno chłopi, jak i królowie. Wiązy lubił król Jan III Sobieski. Mieszkańcy Szamotuł są przekonani, że trzy wiązy – Rok 1683, Sobieski i Wiąz Marysieńki – posadził własnoręcznie.
Legenda mówi, że we wsi Dojazdów pod Krakowem zasadził wiąz biskup krakowski Stanisław ze Szczepanowa (późniejszy święty), tyle że... korzeniami do góry. Drzewo osiągnęło wysokość około 6 metrów obwodu przy podstawie.
Inny legendarny wiąz rośnie w Iwli koło Dukli. Ma on 620 cm obwodu pierśnicy i mimo że liczy kilkaset lat, jego korona jest okazała i zdrowa.
Brzost
W Polsce rodzime są tylko trzy gatunki wiązu: szypułkowy (Ulmus laevis), polny (Ulmus minor) i górski, zwany brzostem (Ulmus glabra). W Tatrach licznie występuje ten ostatni, tzn. występowałby, gdyby go nie wycięto lub nie został wyniszczony przez grafiozę. Według Pavla Svobody, o tym, że tak było w istocie, przekonują nazwy topograficzne nawiązujące do ludowego określenia wiązu górskiego, np. Brestowa. Dziś spotkać można pojedyncze osobniki, najczęściej niewielkie drzewka w różnych fragmentach buczyn i jaworzyn. Rośnie m.in. przy Drodze pod Reglami, między Doliną Białego a Strążyską, oraz przy Kapliczce Hawiarskiej (od północnej strony, w sąsiedztwie zamierającej daglezji zielonej) na Starych Kościeliskach. Najwyższe stanowiska znajdują się na wysokości 1300–1350 m n.p.m. w Tatrach Bielskich.
Wiąz pojawił się w Tatrach i na Podtatrzu wraz ze świerkiem, w drugiej fali kolonizacji polodowcowej, po sosnach, brzozach i wierzbach, około 9 tys. lat temu. Przez cztery kolejne tysiąclecia był liczny w lasach. Jego rola uległa zmniejszeniu wraz z pojawieniem się i rozpowszechnieniem około czterech tysięcy lat temu buka i jodły, gatunków bardziej cienioznośnych, a przez to konkurencyjnych.
Prawdziwe nieszczęście spadło jednak na wiązy, w tym na brzosty, w pierwszej połowie XX wieku. Mowa tu o holenderskiej chorobie wiązów, czyli grafiozie, zaobserwowanej po raz pierwszy w 1918 r. we Francji, choć szczególnie dużo pracowano nad nią w Holandii, stąd nazwa. Choroba przejawia się tym, że liście na niektórych gałęziach nagle więdną i zamierają, co po pewnym czasie doprowadza drzewo do śmierci. Pośrednim sprawcą choroby jest grzyb Ophiostoma ulmi przenoszony przez kornika – ogłodka wiązowca. Na obecność grzyba i wytwarzanych przez niego toksyn w naczyniach przewodzących drzewo reaguje wytwarzaniem tzw. wcistków oraz substancji gumowych, które odcinają chory fragment tkanki od naczyń zdrowych. Ubocznym efektem obecności wcistków i gum w naczyniach jest jednak zatrzymanie przepływu wody i utrata turgoru w liściach. Przebieg choroby jest niekiedy tak gwałtowny, że na szlaku (jak w Dolinie Kościeliskiej lub na Drodze pod Reglami) leżą zielone jeszcze liście drzew. Grzyb przebywa w łyku drzewa zwykle przez jeden sezon wegetacyjny, po czym zamiera. Jeżeli w kolejnym roku nie dojdzie do ponownej infekcji, drzewu może uda się wyzdrowieć. Niestety zdarza się to rzadko. Pewną szansą dla wiązów tatrzańskich może być to, że rosną w surowych warunkach klimatu górskiego, co nie sprzyja życiu ogłodków. Poza tym drzewa występują w dużym rozproszeniu, dlatego jest nadzieja, że uda im się uniknąć wizyty tych małych chrząszczy. Choć i z tym bywa różnie, czego przykład mieliśmy w Dolinie Miętusiej. Jeszcze pięć lat temu przy szlaku przez Adamicę na Ciemniak rósł piękny wiąz górski, największy znany nam osobnik w Tatrach. Dziś pozostał po nim jedynie suchy pień.
Wiąz należy do megatrofów, czyli drzew, które wymagają dobrych siedlisk i pod tym, choć nie tylko, względem blisko mu do jesionu i jaworu. Podobnie jak wspomniane gatunki, znosi, zwłaszcza w młodym wieku, duże ocienienie, ale po osiągnięciu około jednego metra wysokości jego oczekiwania co do ilości światła znacznie się zwiększają. Aby mógł kontynuować wzrost, potrzebuje sporych rozmiarów luki w drzewostanie. Powstanie luki jest sprawą losową, nic więc dziwnego, że spotyka się wiązy rosnące pojedynczo. Nigdy nie tworzą zwartych drzewostanów, jak w przypadku buka, jodły czy świerka. U wiązów, też trochę podobnie jak u jesionów i jaworów, raz na dwa lata, a czasem rok w rok, wytwarzane są nasiona otoczone skrzydlakami służącymi do rozsiewania. Drzewa te osiągają ponadto podobne rozmiary, wiek (do 500 lat), a nawet mają podobną sylwetkę i kształt korony.
Wiązowa medycyna
Wiąz to drzewo pożyteczne. Na przykład wiąz czerwony (Ulmus fulva), po angielsku slippery elm, od wieków był stosowany przez indiańskich zielarzy i szamanów. Napar z kory i liści zawierający antyoksydanty pomagał leczyć rany, poparzenia i wrzody żołądka, bóle gardła i biegunki. Dziś kora, wysuszona i zmielona, jest składnikiem wielu lekarstw.
Polscy ludowi medycy również nie zapominali o wiązie. Wywarem z liści obmywano liszaje, a z soku wiązowego, zebranego wiosną, sporządzano wywary podawane w przypadku problemów jelitowo-żołądkowych. W świeżym soku moczono kwiaty i górne łodygi dziurawca, a kiedy płyn robił się czerwony, zażywano go ściśle według wskazań medyka czy znachora na przeróżne dolegliwości.
Według horoskopu celtyckiego osoba spod znaku wiązu (urodzona między 12 a 21 stycznia oraz 15 a 25 lipca) jest dobroduszna, szczera, urodziwa i przez wszystkich lubiana. Pieniądze nie są dla niej najważniejsze, nie dba o wygody i rzeczy materialne. Ceni przyjaźń i uczciwość. Nie wybacza niegodziwości. Jest także złotą rączką, naprawy domowe to dla wiązu nie problem – słowem wymarzony towarzysz życia. Zupełnie jak drzewa, które towarzyszą nam od zawsze i bez nich nie wyobrażamy sobie naszej egzystencji na ziemi.
Tomasz Skrzydłowski
Beata Słama
[ramka]
Wiąz górski – Ulmus glabra
królestwo: rośliny
klasa: okrytonasienne
rząd: różowce
rodzina: wiązowate
rodzaj: wiąz