Dzisiaj w autobusie naszlo mnie kilka refleksji dotyczacych Gwatemali, ale, niestety, wszystkie zapomnialem. Pierwsze dni, jesli chodzi o wrazenia, sa dla Gwatemalczykow niekorzystne. Na pewno fajni sa ludzie. Przypominaja bardziej Europeidow niz Indian, o czarnych z Belize nie wspominajac. Oczywiscie do Indian i Murzynow nic nie mam - to tylko taka uwaga antropologiczna. Chociaz ci drudzy mogliby nieco bardziej przylozyc sie do elementarnego porzadku wokol domostw, zamiast robic z Belize druga Afryke.
Niekorzystny w Gwatemali jest stan tutejszego srodowiska. Wstepnie dostaja ode mnie 3. Zobaczymy, jakie jest poludnie kraju, ale do tej pory wyglada to tak, ze lasy sa na ogol wyciete w pien. Zachowalo sie troche prawdziwej dzungli w polnocnej czesci kraju, choc reke ludzka znac nawet w Parku Narodowym Tikal. W takich chwilach zaluje, ze jestem lesnikiem. Podczas gdy inni ciesza sie naturalnoscia (dziewiczoscia) lasu, to ja, po jego strukturze, widze ponad wszelka watpliwosc, ze las ten naturalny to moze byl, ale 100 lat temu. Porownujac Meksyk, Belize i Gwatemale mozna dojsc do zaskakujacych wnioskow. Otoz w kraju, gdzie infrastruktura i przemysl sa najlepiej rozwiniete , stan srodowiska jest najlepszy. Z kolei tam, gdzie dominuje rolnictwo, a nie daj Boze pasterstwo, wszystko wyglada tragicznie. Piszac w duzym skrocie stwierdzic mozna, ze krowy w oczach zjadaja lasy Gwatemali. Pewna analogia, tyle ze widziana z perspektywy czasu, odnosi sie do naszych Tatr. Gdy byla bieda i przy okazji rozwiniete pasterstwo, gory byly w oplakanym stanie. Dzisiaj, gdy panuje przemysl turystyczny, przyroda ma sie najlepiej od stuleci. To najmadrzejsza mysl, jaka mnie dzis nawiedziala! Na wiecej mnie nie stac, bo komary niemilosiernie tna mnie po kostkach u nóg!
Mimo tego o parku w Tikalu mozna jednak powiedziec wiecej dobrego niz zlego. Nawet wiecej, rosnie tam jeden z najpiekniejszych typow lasow, jakie do tej pory widzialem. Mam na mysli deszczowe lasy rownikowe (fajniej bylo jedynie w lasach araukariowych w Chile). Egzotyke uzupelniaja stada ptakow, zreszta tak dziwnych, ze az "Fisiowy" obiektyw przegrzalem. Wiem, ze piszac o Tikalu powinienem niemal z urzedu zachwycac sie ruinami, ale tukany i papugi je przycmily! Byl nawet jeden maly waz boa, ale, niestety, rozmaslony na drodze! Z kolei wieczorowa pora w stawie w Tiakalu mozna poogladac krokodyle. Co do ruin to i owszem, podobaly mi sie - nawet bardziej niz te z Meksyku.
Na straganach w Tikalu, nastawionych na amerykanska lub niemiecka kieszen, dominuje literatura... przyrodnicza! W zadnej polskiej ksiegarni nie widzialem tylu pozycji o ptakach, gadach i roslinach co tutaj. Jest ich wiecej niz o budowlach Majow. Jak sie okazuje, nie tylko dla ruin ludzie tu przyjezdzaja. Malo tego, wokol kazdego ptaka napotkanego przy drodze natychmiast gromadzi sie miedzynarodowa gawiedz i robi setki zdjec. Nawet przemarsz mrowek przez droge wzbudzal szczere zainteresowanie. Widac jak na dloni, ze przyroda jest pasja Zachodu. Roznice miedzy polskimi a zachodnimi grupami latwo zreszta dostrzec juz w Tatrach. Podczas gdy polskie grupy mlodziezy odwiedzajace Park wykazuja na ogol niewielkie zainteresowanie przyroda (zwykle zreszta czymkolwiek), to niemieckie i szwedzkie (takie grupy prowadzilem) nastolatki nie moga sie nadziwic wszystkiemu, co zyje. Pewnie jeszcze troche latek uplynie zanim obserwacja plochacza halnego przyniesie delikwentowi wiecej satysfakcji i powodu do dzielenia sie ta informacja na forach internetowych, niz fakt, ze udalo sie wejsc do parku bez biletu lub chodzic poza szlakami. O ekologii nie tyle powinno sie gadac, co na niej znac, a wowczas problemy tatrzanskiej przyrody w znacznym stopniu same sie rozwiaza. Ale mi sie dzis filozofuje! Wszystko przez to, ze po dwoch tygodniach udalo mi sie dotrzec do taniego i szybkiego internetu. Polecam - we Flores - srodkowa Gwatemala!
Ceny w Gwatemali sa przystepne, a mnie, zajadajacego przede wszystkim kurczaki, podoba sie to, ze tutejsza biedota podziela moje kulinarne gusta. Dzieki temu nie mam klopotow z zywieniem.
Tomek