Wiele sobie obiecywalem, jesli chodzi o pisanie relacji z podrozy. Tymczasem jest jak zawsze. Wciaz w trasie i zwyczajnie brakuje czasu. W tej chwili jestesmy nad Morzem Karaibskim. Sceneria iscie pocztowkowa, wrecz ocierajaca sie o kicz. Byloby calkiem przyjemnie gdyby nie upal i znaczna wilgotnosc powietrza. Nie wiem czemu, ale Meksyk wywoluje w nas stale porownania z Indiami. Oczywiscie prawie zawsze wychodzi z tej konfrontacji pozytywnie, no moze z malym wyjatkiem. Ceny sa tutaj znacznie wyzsze, a jesli chodzi o transport autobusowy wrecz bandyckie (15 zl za 50 km odcinek drogi).
Wczoraj zwiedzilismy dwa osrodki Majow - bardzo turystyczny Chichen Itza oraz Cobe. Ten pierwszy jest wprawdzie totalnie komercyjny, ale budowle rzeczywiscie zrobily na nas spore wrazenie. Znacznie lepiej czulismy sie jednak w Cobe - najwiekszym miescie Majow. Bylo tam wprawdzie calkiem sporo ludzi, ale wiele ruin nadal nie zostalo odsonietych spod warstwy runa lesnego. Wszystko widac zatem w "oryginale". Jednemu nie moge sie nadziwic - skad konserwatorzy wiedza jak wygladal dany obiekt? Z tego, co pozostalo, raczej nie da sie wyciagnac wnioskow, gdzie byly schody, a gdzie kolumny. Docieraja mnie sluchy, ze przy "modernizacji" panowie pobudowali zupelnie nowe, najwyzej podobne do oryginalnych, budynki. Zaskakujaco duzo jest tutaj Polakow. Do Amerykanow, Niemcow i Czechow juz sie dawno przyzwyczailismy.
Dwa dni spedzilismy w Belize. Nie sadzilem, ze cos moglo mnie az tak zaskoczyc, ale Belizyjczykom sie to udalo. Kraj w stosunku do Meksyku duzo ubozszy. Drogi fatalne, domy w wiekszosci drewniane, rozlatujace sie. Stolice, Belmopan, maja wrecz zabawna. Mieszka w niej okolo 7 tys ludzi. Dworzec autobusowy gorszy od tego w Zakopanem. Parlament (maja 41 poslow) urzeduje w malenkim betonowym bunkro-palacu. Ministerstwa także w wiekszosci mieszcza sie w zwyklych, drewnianych barakach. Ot - taka sobie wioska. Calkiem nawet sympatyczna, m.in. dlatego, ze jest w niej czysciutko. Zaskoczeniem jest natomiast mieszanka etniczna tubylcow. Dominuja Murzyni. Nie brakuje jednak Chinczykow oraz bialych, glownie pochodzenia amerykanskiego, nalezacych do roznych sekt. Wszyscy rozmawiaja w niby-angielskim, z hiszpanskimi wstawkami. W autobusach rozbrzmiewa afrykanska muzyka. Jednym slowem - niesamowita mieszanka kultur. Musze doczytac, kto ten kraj wymyslil. Glownego ekonomiste Belize mogliby jednak spokojnie powiesic. Tamtejsze ceny sa, jak na standart zycia mieszkancow, wrecz astronomiczne. Jest drozej niz w Meksyku, chociaz w Meksyku jest drozej niz w Polsce.
Trudno powiedziec, zebym przez dwa dni pobytu poznal Belize, ale za stan srodowiska dostaja ode mnie 4! To o jakies pol stopnia mniej od Meksyku. Jak jest w Gwatemiali, to sie dopiero okaze. Wprawdzie nie zdazylem sie jeszcze dobrze rozejrzec, ale na pierwszy rzut oka wydaje sie tutaj jeszcze biedniej niz w Belize.
Tomek