Meksyk fajny jest!!!
Ostatnio nie bylo za wiele czasu ani mozliwosci, zeby przysiasc przed komputerem. W telegraficznym skrocie odnotuje zatem, ze spoznilismy sie na samolot z Paryza do Meksyku, przez co stracilismy jeden dzien w oczekiwaniu na kolejny. Na szczescie zakwaterowano nas w porzadnym hoteliku i nakarmiono slimakami, krewetkami i golonkami na koszt AirFrance. Sam przelot nie byl zbyt atrakcyjny, poniewaz nad Oceanem Atlantyckim i Polnocna Ameryka zalegala warstwa chmur. Dobrze widoczny byl jedynie rejon Wielkich Jezior (Erie i Ontario).
Miasto Meksyk to skrzyzowanie Chicago i Delhi - tyle, ze w proporcjach 1 do 99. Meksykanie jednak - w przeciwienstwie do Hindusow - znacznie lepiej dbaja o porzadek. Nie tylko w stolicy, ale w ogole na calej trasie naszego przejazdu (obecnie jestem na Jukatanie) jest zwyczajnie czysto.
Jak na lesnikow przystalo trase kazdej wyprawy ustalamy tak, zeby zobaczyc jak najwiecej roznych typow krajobrazow i formacji roslinnych. Pod tym wzgledem Meksyk zaskoczyl nas bardzo pozytywnie. W przewodnikach mozna wyczytac, ze kraj ten jest jednym z dziesieciu o najwiekszej bioroznorodnosci zycia na swiecie. Oczywiscie przeczytac mozna rozne rzeczy a potem zwykle okazuje sie, ze w opisywanym rejonie srodowisko jest tak zdewastowane, ze trudno dopatrzec sie tam jakiejkolwiek egoztyki. Tymczasem nawet okolice stolicy wygladaja bardzo korzystnie. Jest tutaj mnostwo parkow narodowych chroniacych rozlegle lasy sosnowo - debowe. Wprawdzie nie mielismy za wiele czasu, zeby po nich pochodzic, ale przed odlotem postaramy sie nadrobic zaleglosci.
Kolejnym pozytywnym zaskoczeniem byly fantastyczne sawanny palmowe, ktore towarzyszyly nam przez kilkanascie godzin jazdy autobusem do Meridy na Jukatanie. Imponuje mi zwaszcza to, ze sa one dobrze zachowane. Krotko mowiac, ze ich jeszcze nie zniszczono. Obecnie jestem w parku narodowym kolo miejscowosci Celestun nad Zatoka Meksykanska. Teraz, po sezonie, Celestun to zwykla, sympatyczna nadmorska miescina. Po jej uliczkach snuje sie jedynie kilku Amerykanow. Temperatury, niestety, zabojcze.
Rano bylismy w lasach namorzynowych, ktore sa najwieksza atrakcja parku. Namorzyny widzialem juz kiedys nad Zatoka Perska i w Indiach. Nigdzie nie byly jednak tak rozlegle jak tutaj; poza tym Meksykanie wpadli na doskonaly pomysl, zeby w lasach tych wybudowac kladki i platforme widokowa. W przeciwnym razie bylyby zupelnie niedostepne.
Pelikanow, fregat, flamingow i wszelakiego zwierza jest nad zatoka bez liku. Takie miesca to dla przyrodnika najlepsza nagroda za te wszyskie dni tulaczki po swiecie. W dodatku za miastem, pod mostem, udalo nam sie namierzyc krokodyla. Ciekawe, co przyniosa kolejne dni. Jesli zobaczymy cos interesujacego, postaram sie Was w miare regularnie o tym informowac.
Tomek Skrzydlowski