Wlasnie nad La Paz przechodzi burza tropikalna. Nie bylo okazji wspomniec, ze w tej czesci swiata jest teraz pora deszczowa. Scislej piszac jest na wschodzie za gorami, ale coraz smielej sobie deszczyk poczyna i wciska sie w glab Andow. Az do dzis, jadac znad pustyni Atakama mialem sloneczna pogode, choc na horyzoncie widac bylo kłębiące sie chmury. Wyglada to jak halny nad Tatrami tylko rozciagniety na dlugosci setek kilometrow, wzdluz krawedzi biegnacych poludnikowo gor. La Paz znajduje sie juz calkiem blisko owej deszczowej strefy. Od Niziny Amazonskiej oddziela je Cordyliera Real. Juz sama obecnosc tych gor jest dla mnie niezwykla. Niezwykle jest to, ze po tylu dniach ogladania wulkanicznych wierzcholkow mam przed soba potezny masyw o wygladzie Himalajow. Gory te maja ponad 6000 m. Sa osniezone i pokryte lodowcami. Kompletnie takiej scenrii La Paz sie nie spodziwalem. Zreszta to miasto co krok mnie zadziwia. Pierwsza sprawa, ze do wczoraj myslalem, ze La Paz jest stolica Boliwii, a nie jest. Kolejna niespodzianka jest to, ze buduje sie na piasku i zwirze. Nie wiem, jak to sie kupy trzyma, ale chyba lapazianie wiedza co robia. Boje sie jednak, ze nie wyciagneli wnioskow z lektury sprzed 2000 lat. - wyraznie zalecano, aby nie stawiac obiektow na nietrwalym podlozu.
Miasto lezy miedzy 3200 a 4200 m npm. Dosc zabawne sa tego konsekwencje. Jadac sobie gondolka - w La Paz wybudowali, zamiast metra, albo wlasnie jako metro, kolej gondolowa (czegos takiego nigdzie jeszcze nie widziałem). Otoz jadac sobie ta gondolka, siedzi obok mnie gosc w kurtce puchowej a drugi na krotki rekawek. Co sie dziwic, jak rano wstalem byl przymrozek, zalozylem wszystko co mialem, ale po zjechaniu kilometra nizej znalazlem sie w strefie subtropikalnej z palmami, gdzie o mrozie od lat nie slyszeli. Tak sobie mysle, ze tu stale trzeba planowac, jaka szmatke na grzbiet zarzucic, zeby niemilo nie bylo. Z gondoli można sobie tez wejrzec w zycie mieszkancow a zyja sobie bardzo roznie, jak wszedzie. Co by o Panu Evo nie powiedziec to przysluzyl sie do rozwoju kraju. I gdyby teraz w trąbę nie polecial, bo chcial rzadzic jak Lukaszenko ile wlezie, to przeszedlby do historii jako gość. Jego to duza zasluga, ze obecnie buduje sie w La Paz cale dzielnice. Wszystko na raz. Na moje oko jest to ponad sto tysiecy domow. Z gondoli dopatrzylem tez wiele mniejszych i wiekszych stadionow, w tym narodowy. Nia mam pojecia jak tutaj rozgrywaja mecze. Nie sposob przebiec stu metrow a co dopiero biegac za pilka 90 minut na wysokosci 3600 m n p m. Bramkarz ma tylko klawe życie.
Morales uciekl do Meksyku i tam pewnie sobie odpoczywa, ale pod palacem stoja zolnierze i dziennikarze. Grzecznie spytawszy pozwolili zrobic palacowi zdjecie. Nawet przez chwile na bacznosc staneli, jakbym to ja mial rzadzic Boliwia. Przy okazji odwiedzin u prezydenta, odhaczylem dwa sluby w sasiadujacych z palacem katedrze i nieopodal jeden pogrzeb. Sobota jest. Gosci pelno, kapela przygrywa. Ciotki wlozyly odswietne wdzianka. A trzeba przyznac, ze tutejsze cioteczki sa charakterystyczne w wygladzie i tak tez sie nosza. Maja jakies 1,5 m wzrostu, krępą budowe ciala, i obowiazkowo dwa warkocze. Nosza kapelusz, i nieco, jak na lata przykusa kiecke. Sa na zdjeciach ponizej w wersji do kosciola, ale i bez kosciola, jest to najczesciej noszony stroj ludowy w Boliwii. Panowie chodza jak wszedzie na swiecie.