Cebu. Niby pora sucha, ale klimat się ociepla,więc pada. Jak się ociepla to woda paruje w oceanie i pada. Wszędzie szaro od nisko zalegających chmur. Choć tyle dobrze, że temperatury w zasadzie nie spadają tutaj poniżej 23 stopni. Nie jest też przesadnie gorąco, jak w innych rejonach świata na tej szerokości geograficznej- to zasługa oceanu. Teraz jestem na promie z wyspy Bohol do Cebu, to taki big City na sąsiedniej wyspie. Mam czas to raportuje (jak jest wi fi) a że stale coś mnie zadziwi to tematów jest bez liku. W telewizorze pokazują teraz Pana Emmanueala Pascquia (dla kolegów Manny wg wikipedii) jak bije po twarzy jakiegoś czarnego brata z USA. Manny jest idolem Filipinczyków przez to został nawet senatorem. Jak wierzyć telewizji to poza boksem interesuje się również sardynkami - w każdej przerwie między rundami o tym opowiada, czyli jest też przyrodnikiem. Pan Pacguia zachęca też do picia piwa San Miguel, ale przytomnie zaznacza, że pić należy odpowiedzialnie. W sumie dobrze trafił z tym przekazem, bo my z sąsiadem mamy biuro, w którym trenujemy kulturalne picie piwa. Zresztą nawet teraz sobie kupiłem San Miguel bo przecież mistrzom się nie odmawia. Pisałem w blogu z Ghany, że większość czasu spędzam wśród ludu, choć wolałbym w naturalnym krajobrazie. Dzieje się tak dlatego, że dotarcie do ciekawych przyrodniczo miejsc jest logistycznie bardzo trudne. Może stąd przekonanie, że jestem folklorystą. Gdyby tak było w istocie to pognałbym teraz (akurat dzisiaj) do downtown, gdzie trwa największy karnawał na Filipinach. Takie Rio de Janeiro. Ludzie chodzą poubierani w pióra albo przebrani za motylki. Są sztuczne ognie i takie tak tam, ale nie ma mnie....taki ze mnie folklorysta.