Australia cz. II. .....mówili, że będą węże, jaszczurki, strusie i kangury. Mówili, że będą bezkresne przestrzenie. Mówili, że łyski z kolą będzie drogie. Mówili, że będzie fajnie. Mówili, mówili i .... mieli racje. Jest noc. Nasz namiot stoi pod latarnią morską na południowym cyplu Australii. Slychac szum Oceanu Indyjskiego. Pisałem niegdyś na blogu, że miarą atrakcyjności miejsca jest stopień zdziwienia się. Dziś zdziwiłem się wielokroć. Nigdy nie wiedziałem, że jest tyle gwiazd na niebie. Jedna obok drugiej. Czy to efekt ciemnego nieba, poludniowej półkuli czy po prostu trzeciego drinka- tego nie wiem. Lasy karii. Imponujące wysokością (85 m), zasobnością i iloscią dużych drzew - eukaliptusów. Niemal całe poludniowo zachodnie wybrzeże to naturalny krajobraz. Park narodowy przy Parku, a obawialem sie, że bedzie lipa, jak w Nowej Zelandii, czyli owce, plantacje sosen czy wyrżnięte lasy po horyzont. Pozytywnym zaskoczeniem są ptaki, dużo ptaków. Większość to papugi. Przy Australii, Afryka czy Azja poludniowo wschodnia jest głucha i niema. Jest dobrze. Zobaczymy co kolejne dni przyniosą.