Mialem juz darowac sobie pisanie, ale jednak stale mnie czyms, tym razem Togolczanie zadziwiaja. Poszedlem dzis rano tj o 7.00 na plaze. Myslalem, ze tam nikogo nie bedzie, a tam byli juz wszyscy. Grali w siatkowke, w pilke, zumbowali, biegali, wykonywali rozne dziwne cwiczenia gimnastyczne. Bez przesady bylo tam kilkanascie tysiecy ludzi. Niewiawiarygodne. Kochaja sport jak ja, .... z czego jestem u mnie we wsi znany. Kolo 8.00 wszyscy sie gdzies rozmyli. Ale przyszli za to muzykanci, tancznicy i zaczela sie impreza ludowa, tutejsza, klasyczna, jakiej moje oczy jeszcze nie widzialy. Napatrzec sie nie moglem. Wydawalo mi sie, ze folklorem sie nie interesuje, ale widocznie mi sie tylko wydawalo. Sluchalem cztery bite godziny. Muzyka monotonna, wszystko na jedna nute. Wszystko na bebny. Tance jak na Przednowku w Polanach. Nie znam sie na elementach tanca to brak mi slow do komentarza, ale wypisz wymaluj a to nasi Polaniorze. Byly solowki, byl zboj. Jednak wczoraj nie pomylilem sie z tymi Wolochami. Poniewaz blade mam pojecie o tancu to ocenilem podobienstwo zespolow po innym szczegole. Co jakis czas przychodzi gosc z flaszka i polewa muzykantom. Pija z jednego kieliszka i przykladnie strzepuja. Przypadek?Nie sadze. Dla mnie jest juz wszystko jasne. Szkoda, ze robienie zdjec jest tak ryzykownym zadaniem, bo motywow w Afryce Zachodniej jest bez liku. W tancu, ktory jest wyraznie bardziej meski to mnie jeszcze zadziwilo; ze dolaczajacy sie do pląsów chlopaki z ulicy karnie na portki zakladali jakowes szmatki, chusty nawiazujace do tradycji. Jednak trzeba trzymac fason. Przynajmniej w tancu, bo na plazy jest juz jak pisalem dwa tygodnie temu. Czyli tanecznik przyszedl nad brzeg oceanu i starym murzynskim zwyczajem, kilka metrow ode mnie narobil dziadostwa. Kolo goscia przechodzilo setki ludzi i na nikim nie zrobil najmniejszego wrazenia. Nigdy bialy czlowiek nie zrozumie czarnego czlowieka. Musialby po prostu nim byc. Ale chyba czarne ludzie sami dostrzegaja problem, bo raz po raz widzi sie napisy na bilbordach zeby nie srac po krzakach tj w miejscach publicznych. Poza spostrzezeniami natury ogolnej dzieja sie wokol mnie rzeczy mniej spektakularne: ktos mnie oszuka, a to noge poparzylem od rury motocyklowej i przez tydzien opatrunki zmienialem (na szczescie instrukcje co dzialac plynely nie od byle kogo - z amerykanskiej bazy w Afganistanie od Felek Felus Fellini), a to w hoteliku, ktory sobie wczoraj zafundowalem wymyslili koncert do polnocy. A co gorsze hotelik jest dla bialasow. Takich miesc nie lubie. Wole korzystac z tych, co lokalsi, ale tak mnie wystawil taksowkarz. Zaleta hotelikow dla bialych jest wi fi, wada ceny. Paskudnym zwyczajem w Togo jest to, ze powszechnie zapominaja wydac reszte, nawet jesli ta reszta przekacza o piecset procent wartosc towaru. Ghana przy Togo to oaza uczciwosci. Tam nawet busiarz wola, zeby zlotowke za bilet oddac, o ile nie mial wczesniej wydac.