15 grudnia 2016 r.
Coraz trudniej zyje sie na swiecie opowiadaczom, czy raczej opisywaczom. Jeszcze kilka lat temu internetownie byly co dwie ulice. Niestety w dobie komorek, jest ich coraz mniej. Nie pozostaje nic innego jak zainwestowac w maly laptopik, co wprawdzie zwiekszy ciezar plecaka, ale pozwoli notowac to i owo na biezaco. To jedyna nadzieja dla mnie, osoby z powazna skleroza, ze zostawiajac jakis slad tekstowy, bede w stanie przywolac wspomnienie sprzed lat.
Taki mialem pomysl od samego rana, zeby podsumowac nasz pobyt w Kostaryce. Moze komus te kilka zdan bedzie pomocne przy podjeciu decyzji o przyjezdzie tutaj. Ale powstrzymam sie z ta ocena do soboty. Jutro mamy plan odwiedzic jeszcze jeden i chyba najwazniejszy Park - Corcovado. Oczywiscie piszac, ze taka opinia bedzie dla kogos pomocna, mam na uwadze osoby o zainteresowaniach czysto przyrodniczych. Juz przywyklem, no prawie przywyklem, ze moj odbior rzeczywistosci, zasadniczo rozni sie od przewodnikowego czy nazwijmy to, ogolnoludzko - turystyczno - plazowego. Generalnie moja srednia ocena kraju jest nizsza od powszechnie funkcjonujacej. Np. Nowa Zelandia to porazka wyceniana przeze mnie na 3 w szesciostopniowej skali Skrzydlowskiego, za zdewastowane srodowisko, lasy wyciete do golej ziemi, plantacje jakis sosen i niekonczace sie pastwiska. Niemniej ludzie podniecaja sie tym krajem, bo przecietnemu turyscie nie przeszkadza to, ze rosna (zyja) tutaj takie czy inne (zawleczone) gatunki.