Nepal cz. II. Od pewnego czasu dni sa do siebie podobne. Miedzy 7.00 a 8.00 do naszego hoteliku na Thamelu dobiega rumor z otwieranych metalowych rolet wystaw sklepowych, kolo 21.00 ten sam dzwiek zamykania. I jak kazdy chyba hotel w trzecim swiecie takze nasz Chillout hotelik ma tak tyle samo wad co zalet. Zawsze jest jakias niespodzianka, ktorej nie sposob wykryc w odpowiednim momencie. Kiedys, zdaje sie, przy okazji Tanzanii o tym pisalem. Specyfika naszego lokum sa tajemnicze drzwi, ktore prowadza, choc zamkniete, do sasiedniego pokoju. Tak sie sklada, ze moje lozko do owych drzwi przylega. A za dzwiami odglosy rozne (niektore obejmuje osobista cenzura). Zwykle podnoszonej lub opuszczanej klapy klozetowej. Takze mniemam, ze najdalej 20 cm od mojej glowy ktos siedzi na klopie. Jesli sasiedni pokoj wynajmuje miejscowy, choc nie jest to regula, to zwykle sluchac niekonczace sie odglosy charchania. Idzie sie do tego przyzwyczaic, o ile nie trwa to dluzej jak pol godziny i nie dzieje sie z czestotliwoscia 3 sekund. Czesto jednak tak wlasnie sie dzieje. W sumie nie wiem, dlaczego gorale himalajscy to robia, i jakiego typu dolegliwosci im doskwieraja. Tak bylo pod Nanda Devi, tak bylo pod Ewerestem tak jest i tu w Kathmandu.
Majac troche czasu zwiedzamy tutejsze atrakcje. Sa to zwykle swiatynie hinduistyczne i buddyjskie (swiatowe dzidzictwa ludzkosci UNSECO). Wrazenia? Chyba ludziom sie to podoba bo tlumy spore. Ale jak dla mnie to wszystkie te Paśupatinathurathemunakh, Swayambunathuramunarenund, czy Bodnathumankuramantach to jedna wielka ruina. Teraz nawet doslownie, poniewaz to nieszczesne trzesienie ziemi sprzed roku, o ile z prywatnymi domami w okolicy obeszlo sie dosyc lagodnie, to jednak Krisna o wlasciwa ochrone swiatyn nie zadbal ... w kazdym obiekcie sa powazne uszkodzenia.
Dzis zrobilismy sobie dzien dziecka (zadnych zabytkow). Nie przypadkiem, bo wczoraj moj organizm doswiadczyl armagadeonu. Na szczescie teraz jest Ok, ale wszystkie dolegliwosci jak nic wskazywaly na moja ulubiona chorobe salmonelle znana mi juz z Ngorongoro.