Tak jak w tytule. Tak wyszlo, ze musze przeprosic sie z Kambodza. Jutro tam jade. Nie ma sie co w zyciu zastrzegac, ze nigdy tu czy tam sie nie pojedzie, lub przyjedzie jeszcze raz. Po pierwszej wizycie w Indiach tez tak mowilem, a wrocilem tam jeszcze 3 razy. Jakby ktos dociekal czemu? to odpowiem tak;
A. w wersji dla kobiet:
Kambodza to piekny kraj, uroczy ludzie, cudowne krajobrazy, zapachy i kolory. Po prostu cudnie. Warto byc tu ponownie!
B. w wersji meskiej:
syf, kila i mogila, ale trzeba odhaczyc te parki narodowe, zeby nie gadali "w dupie byles, glowno widziales".
C.w wersji urzedniczej
po przekroczeniu granicy ladowej wbijaja wize na 15 dni. ....
a Tomus sobie o tym zapomnial. I po wjezdzie z Malezji do Tajlandii dostalem nakaz opuszczenia kraju 20.02 a to dobrych pare dni przed moim wylotem. Jest kilka wariantow poradzenia sobie z ta okolicznoscia, ale najlepszym i sprawdzonym sposobem jest wyjazd za granice i, w ten sposob, odnowienie wizy na kolejne 15 dni. Jakby z jakis wzgledow powiedzieli mi " Panie trzeci raz wjezdzasz do Tajlandii w tym miesiacu to spadaj na drzewo, to jade do Gabonu i wracam w maju. Gabon to ponoc piekny kraj (Jarek Kaczynski kiedys zachwalal, ze lepiej jak w Polsce) i ma lasy rownikowe.
Tymczasem dzis jestem w super miejscowosci przy granicy z Kambodza (przekraczam granice w innym miejscu niz poprzednio). Jest tu mega rynek, a na nim pelno gar kuchni. Wprawdzie kazda z nich w stylu..raz, dwa, trzy ameba patrzy. Ale poki co zadna dolegliwosc zaladkowa mnie nie chwycila. A sa zaby, krewetki, malze, slimaki, czyli wszystko to co lubie.
Jest tu sporo bialych, bo z tej miejscowosci plyna promy na wyspy na Zatoce Tajskiej (tez mam je w planie). Osobiscie wole miejsca, gdzie bialych nie spotykam, ale z drugiej strony, jak sa biali, to tak, jak pisalem jest infrastruktura - wszedzie latwo sie dostac, no i jest internet.
Dla porzadku wspomne, ze w miedzyczasie bylem w Phuket (najlepiej zapomniec), w Parku Narodowym Sirinat (tez mozna puscic w niepamiec) i wreszcie w Khao Sok. Khao Sok to las rownikowy, ktory, podobnie, jak ten w Malezji reklamuje sie, jako najstarszy las rownikowy na swiecie. W licytacji na daty to Khao Sok wygrywa..daje 160 mln lat. Kompletnie nie wiem, czy aby maja podstawy do tych chwytow reklamowych, ale jak zejda do Ordowiku to bedzie pewnosc, ze przesadzili, bo lasow nie bylo.
Po Khao Sok sobie pochodzilem bez przewodnika, bo maja wyznaczone "naucne chodniki". Po kilku godzinach wloczenia sie po gorach przy temperaturze, jak w terarium, powiem, ze nachodzily mnie rozne mysli. Ale o tym moze kiedy indziej, przy jakiej prezentacji w szalasie u Stopki. Z Khao Sok pojechalem na polnoc do parku narodowego nad Morzem Poludniowochinskim. Mozna by rzec raj na ziemi. Super miejscowka, opustoszale plaze i ja jeden. 10 na 10 punktow!. Chwile pozniej okazalo sie, ze moj raj ma powazna niedoskonalosc. W kampingowym barze nie maja browara. Bo kemping nalezy do infrastruktury parkowej, a park alkoholu nie serwuje. Kolejny punkt ujemny za wode w morzu. Zamiast lazurowej, jak nad Morzem Andamanskim bura, jak w kanale w Bangkoku. Do siedmiu punktow zeszlismy, gdy sie okazalo, ze miejsce to okupuja miliony komarow. A to zasluga systemu sadzawek, w ktorych hoduje sie sea food. Bo jak mi od niedawna wiadomo, krewetki, zadnego "sea" na oczy nie widzialy.
W wysychajacych sadzawkach sporo jest ptakow, co przy tej ptasiej pustyni w Indochinach zasluguje na uwage. Czaple rafowe, purpurowe, biale i bialopodobne, slepowrony, szczudlaki, kormorany i klasyka; dudki, kraski, zolny i zimorodki. Ciagle mam jednak niedostyt. Tym bardziej, ze bagna w parku reklamuje sie, jako jedno z najwazniejszych zimowisk ptakow ze wschodniej Azji i Australii. Tymczasem widzialem kilka kulikow, i do 100 biegusow i sieweczek. Moze slabo sie znam na ptakach w tych rejonach swiata. Ale sadze, ze wystepuje ich tam wiecej niz sto sztuk. I wreszcie kolejna sprawa: wlocze sie od morza do morza i przez te wszystkie dni nie widzialem nawet pol mewy ani cwierc rybitwy. Nawet w portach morskich. Kompletnie nie rozmuie, jak nad morzem moze nie byc mew...chocby jednej mewy?!