I znowu przymus wewnętrzny karze jechać na światowe bezrdroża. Tam, gdzie samoloty spadają, gdzie ponoć gwałcą i rabują zaraz po wyjściu z samolotu. Jak się uda wyjść bez szwanku to może już w czwartek napiszę co mądrego, oczywiście krytycznego. Tymczasem wczoraj było wesele - tego przegościa co na poznajtatry.pl, na zmieniającym się banerze hipka najbardziej z prawej strony. Fajnie było. Trochę człowieka poniosło, mimo że lata już nie te. Na szczęście przez kilka dobrych tygodni mnie nie będzie, to może zapomną i palcami na ulicy nie będą pokazywać.