Dziś w Tygodniku Podhalańskim przeczytałem, że Skrzydłowski jest wmieszany w sprawę wycięcia pomnikowego buka (wydałem pozytywną opinię, bo był martwy). I jak to dziennikarze mają w zwyczaju pisać, dla podniesienia ciśnienia sugerują (powołując się na słowa jednego z radnych), że sprawa jest niejasna i że ktoś za tym stoi. Bo to już nie pierwsze drzewo, które w dziwnych okolicznościach zostało wycięte, a za jedną i drugą sprawą stoję ..ja. Tylko czekać, jak mieszkańcy ulicy Piaseckiego powiążą fakty, że ów Skrzydłowski „kazał” wyciąć pół lasu przy ul. Jagiellońskiej, dla jakiegoś szemranego biznesmena z Wołomina i mogę się spodziewać zamieszek pod oknem. Tymczasem sprawa jest banalna i, nie rozpisując się nadmiernie, nie stoi w sprzeczności ani z prawem, ani moralnością przyrodnika, ani nawet ze zdrowym rozsądkiem. Zastanawiający jest jednak mechanizm psychologiczny myślenia ludu pracującego, w tym owego radnego z Kościeliska, że w sprawie tak oczywistej potrafi snuć hipotezy, szukać winnych, wrogów, krótko pisząc budować politykę. Czytając niby zwykłą notatkę w tygodniku uderza jeszcze szkodliwość dziennikarzy, którzy poprzez dodanie pół zdania, w którym coś insynuują lub czegoś tam nie dopowiedzą, są w stanie ludziom zrobić szambo w głowie. Wystarczy wspomnieć „aferę” dotyczącą naszej Akademii Tatry, którą gazeta nam wypomniała, że jakaś lewizna. Okazało się -po milionie kontroli, że lipy nie było, ale …gazeta już o tym nie wspomniała.
Tak naprawdę to wracam na chwilę na poznajtatry.pl w związku z wyjazdem do RPA, skąd, o ile będą „internetownie” będę starym zwyczajem nadawał od końca października. Jak zwykle o wszystkim: o małpach, lwach i krokodylach, ale też o ludziach, gospodarce i co mi tam do głowy przyjdzie.
Zdjęcia obok są z poprzedniego, tegorocznego wyjazdu do Omanu, z jakiegoś meczetu w Muskacie.
TS