Wczoraj wieczór wróciliśmy (z Kamilem Klusiem) z dwudniowej wycieczki po Tatrach Wysokich. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że z racji opóźnionej wegetacji, to co się dzieje na halach i wśród turni przyprawia o zawrót głowy. Kwitnie wszystko co ma kwiaty, w tym endemit tatrzański (warzucha tatrzańska). Wszystkich zainteresowanych, zwłaszcza osoby z kursu przewodnickiego, zachęcam do wycieczki na Przełęcz pod Chłopkiem, Zawrat i wszędzie tam, gdzie w podłożu zalegają mylonity. Jeszcze więcej roślin kwitnie na południowych ścianach Giewontu, w Kobylarzowym Żlebie oraz wzdłuż szlaku prowadzącego z Chudej Przełączki do Doliny Tomanowej. Jeśli o Giewoncie mowa warto zwrócić uwagę na fakt, że mimo ogromnego ruchu turystycznego, zniszczenie roślinności samego wierzchołka jest symboliczne. Najlepszą ochroną dla przyrody Giewontu są jego strome ściany. Ludzie trzymają się szlaku (żeby nie pospadać) nie wydeptując wszystkich miejsc w okolicy jak np. na stokach Kopy Kondrackiej czy Kończystego Wierchu. I jeszcze jedna uwaga, tym razem o charakterze politycznym. Ostatnio Pan Skorupa, senator, wymóżdżył, żeby podświetlić krzyż na Giewoncie. Sam pomysł jest bezmiernie idiotyczny. Mnie osobiście przeraża jednak przede wszystkim powalająca, gigantyczna ignorancja i niezrozumienie idei ochrony przyrody jaka tkwi w Panu Skorupie. Ja na "skrzydłoblogu" rozpisuję się o niskim poziomie edukacji ekologicznej wśród dzieci, co przejawia się nie tylko nieznajomością praw przyrody, ale także podstawowych gatunków drzew, a tymczasem w grupie ludzi, którzy powinni stać na straży prawa, w tym przypadku o ochronie przyrody, znalazł się taki rodzynek. O ochronę przyrody tatrzańskiej zabiegali wybitni intelektualiści XIX i XX wieku m.in. Jan Gwalbert Pawlikowski, Stanisław Sokołowski, Walery Goetel czy Władysław Szafer, ale okazuje się, że niektórzy kosztem tych idei chcą stworzyć kolejną rozrywkę dla turystów i dla tanich przeżyć religijno - estetycznych. W tym wszystkim osłabiające jest to, że kolejnej grupie ludzi trzeba tłumaczyć, że to szkodzi temu czy tamtemu. Przy czym najważniejszym problemem nie jest to, że kozica wpadnie w depresję i rzuci się z Giewontu, tym bardziej, że najczęściej delikwent i tak nie ma pojęcia o jakich zwierzętach i roślinach w tych wywodach jest mowa. Warto, żeby lud (ci, którzy MUSZĄ w TPN organizować imprezy integracyjne, penetrować wszystkie jaskinie, latać na paralotniach, wspinać się w Tatrach Zachodnich, organizować szkolenia wojskowe, kręcić mydlane opery, stawiać przekaźniki i wywieszać reklamy, sprzedawać popkorn, jeździć na quadach, skuterach, nartach, motorach, konno, rowerach, wprowadzać psy, chodzić poza szlakami, organizować olimpiady - też Pan Skorupa, kopać tunele pod kopułą Kasprowego Wierchu i pod całymi Tatrami, odprawiać msze na szczytach i przełęczach, montować barierki w miejscach niebezpiecznych, stawiać kolejne tablice, medaliony, pomniki, kapliczki i krzyże, palić znicze w miejscach wypadków, rozbudowywać kolejki, zwiększać przepustowość na Kasprowy, otwierać kolejne szlaki np. Kominiarski Wierch czy Gładką Przełęcz, czy wreszcie podświetlać krzyż lub wieszać na nim co popadnie w imię wszystkich szczytnych celów) skoro i tak niewiele kuma w kwestiach przyrodniczych, żeby ów lud po prostu się wyluzował ze swoimi wymaganiami. Bo przyrodę chroni się nie dla samej przyrody, ta sobie da radę ( w końcu ludzkość nie jest wieczna), ale dla wszystkich ludzi dobrej woli. Problem w tym, że niektórzy rozumieją, jak np. pewna pani z Warszawy, że "dla wszystkich" to znaczy, że każdy może robić to, co sobie wymyśli, ona np. postawić rekwizyty do zabawy integracyjnej na Polanie Olczyskiej.
Wprawdzie miało być o wycieczce, ale Pan Senator mnie zainspirował do komentarza, dlatego na tym poprzestanę.
Tomek Skrzydłowski