No coż. Wycieczka na wschód dobiegła końca. Ale sam powrót przyniósł również chwile zaskakujące. 10 godzin lotu nad Pacyfikiem zaowocowało, przynajmniej mam taką nadzieję, kilkoma fajnymi zdjęciami atoli koralowych oraz wysp wulkanicznych. Przy okazaji "zwiedziłem" Nową Kaledenią. Samolot leciał wzdłuż wyspy, przez co miałem wgląd we wszystko co mnie interesuje. I dobrze się stało, że Kaledonię widziałem, choćby dlatego, żeby nie przyszło mi do głowy tam się kiedyś wybierać. To, czego po świecie szukam (niezniszczonych miejsc), tam napewno nie znajdę. Wszystko wycięte. A tak w ogóle przypomniała mi się jeszcze pewna sprawa. W NZ kupiłem fantastyczną książkę, tyle że o nieco gorszącym tytule. W tłumaczeniu na polski brzmi to ... uwaga "Lot huia". Huia (nie c...a) to słabo latające ptaki nowozelandzkie o niezwykle ciekawej ekologii. Niezwykłe jest choćby to, że samce i samice mają zupełnie różne dzioby, a przez to zupełnie odmienne upodobania kulinarne. Niestety wyginęły. Ostatni raz widziane były w 1907 roku. Z książki opisującej historię naturalną Nowej Zelandii wyłania się niestety fatalny obraz środowiska trego kraju. Moje opinie, w stosunku do tego, co mozna wyczytać z tej książki, są bardzo umiarkowane. Jest więc gorzej niz sądziłem.
Wreszcie Japonia. Stolica ludzi krzywych oczu - Tokio robi rzeczywiście spore wrażenie, przynajmniej w nocy. Świateł pełno jak w Las Vegas. Centrum tętniace życiem nawet o 3 rano. W poszukiwaniu taniego baru trafiliśmy do dwóch bodaj najbardziej japońskich miejsc w Japoni tj. baru bardzo szybkiej obsługi, gdzie stołują się zabiegani (dosłownie) Japończycy. Wpadają na kilka chwil i mkną dalej. Widelcy nie używają, dlatego chcąc nie chcąc nauczyłem sie korzystać z pałeczek. Okazało się to prostrze niż myślałem. Drugi bar to zwykła piwiarnia. Niemal każdy tego typu lokal jest wieczorem zatłoczony. Miliony Japończyków odreagowują chyba w ten sposób stres w pracy. Sądząc po ich zachowaniu można było odnieść wrażenie, że właściwie zmieniają tylko miejsce pracy. Np. w barze, w którym byliśmy, odbyło się posiedzenie zarządu jakiejś firmy. Efekt jest taki, że koło północy Tokio obu płci jest kompletnie pijane.
Po 10 godzinach miasto zmieniło się dość drastycznie. Bez świetlówek stało sie zwykłym, szarym, zatłoczonym kolosem, a w dodatku kilka uliczek od centrum pełno jest chylących się ku upadkowi, zaniedbanych kamienic. Nic nadzyczajnego. Będąc w takich miejscach aż trudno uwierzyć, że się jest w jednym z najbogatszych krajów świata. Może jest tak, że kraj jest bogaty, ale obywatele biedni. Japończycy ubierają się bardzo skromnie, taki też mają charakter. Od razu polubiłem te sympatyczne, kłaniajace się co chwila Japoneczki (niektóre naprawdę śliczne). Szkoda tylko, że mimo gotowości do pomocy, trudno z niej skorzystać, głównie dlatego, że kompletnie nie znają angielskiego. Najbardziej męcząca w tym kraju jest jednak pewna niemoc. Mimo totalnego przerostu zatrudnienia, trudno cokolwiek załatwić. Najbardziej zabawne przykłady walki z bezrobociem w japońskim stylu to obsługa kantoru. Przy wymianie waluty 5 osób, z których jedna podaje klientowi formularz, druga pomaga wypełnić, a trzecia podaje gościowi w okienku, który wypłaca kasę. Reszta jest od kłaniania. Pięć osób pokazuje przechodniom, jak wyminąć fragment naprawianego chodnika, przy czym głównym zadaniem jednej z nich jest informowanie o konieczności ominięcia kabla. Nam jednak nie było do śmiechu, jak sie okazało, że w żadnym z czterech banków nie wymieniają euro, a jedynie dolary. Żaden z "bankowców" nie potrafił powiedzieć, gdzie można wymienić euro. Z jednej strony nie potrafił, bo jak pisałem, nie znał nawet słówka po angielsku, z dugiej jednak zachowywali się tak, jakby pierwszy raz słyszeli o takiej walucie.
Ostatni etap podróży prowadził z Tokio do Monachium. Samolot leciał nad Morzem Arktycznym. Zrobiłem prawie 100 zdjęć, ośnieżonym szczytom górskim, pokrytej śniegiem tundry i skutego lodem morza. Widać też było wielkie rzeki syberyjskie. No i w ogóle fajnie było. Ale tym razem to już kończe to opowiadanie tak na poważnie. I do zobaczenia za rok.
TSkrzydłowski