tu jesteś:   STRONA GŁÓWNA
Poznaj Tatry
NATURA
   Zielony Świat Tatr
   Zwierzęta Tatr
   Klimat, Skały i Wody
   Kronika wydarzeń przyrod.
KULTURA
   Historia
   Etnografia
Filmy edukacyjne
AUDYCJE RADIOWE
ATLAS ROŚLIN
ATLAS GRZYBÓW
ATLAS ZWIERZĄT
PANORAMY TATR
INNE GÓRY
BLOG / NEWSY
WSPÓŁPRACA


INNE GÓRY
Iran
Autor na zboczach Demawendu (około 5000 m n.p.m.)
    Relację z wyprawy do Iranu należy rozpocząć od wyjaśnienia, że choć kraj ten oskarżany jest o wspieranie terroryzmu, przez co może się nie najlepiej kojarzyć, w naszej opinii jest bardzo bezpieczny i gościnnie nastawiony do turystów. Niezgodna z prawdą jest również opinia jakoby Persowie nie lubili Amerykanów. Sytuacja być może zmieniła się nieco po styczniowym wystąpieniu prezydenta USA, G. Busha, który zaliczył Iran do krajów "osi zła". W każdym razie jeszcze w lipcu antyzachodnie deklaracje duchowego przywódcy ajatollaha Chamenei nijak miały się do nastrojów panujących wśród Irańczyków.
      
    Zasadniczym celem wyprawy był szczyt Demawend (5671 m) oraz wybrzeża Zatoki Perskiej i Omańskiej (Morza Arabskiego). Demawend jest górą pochodzenia wulkanicznego, co poza wysokością bardzo wyróżnia go spośród szczytów masywu Elbursu. Góra ta szczególnie imponująco wygląda od strony północnej i zachodniej. Tu też najlepiej zachowane są pola lawy, która wypełniła sąsiadujące doliny górskie. Na szczyt Demawendu weszliśmy bez dłuższej aklimatyzacji, z pełnym obciążeniem i w dodatku w samo południe, kiedy najintensywniej wydobywają się opary siarkowodoru, przez co wysiłek przez nas włożony był szczególnie duży. Ze szczytu można zobaczyć z jednej strony Teheran, z drugiej Morze Kaspijskie a ściślej pisząc chmury, które je często przykrywają. W górach Elburs spędziliśmy w sumie 11 dni, idąc spod Demawendu do miejscowości Nur, na wybrzeżu Morza Kaspijskiego. W tym czasie weszliśmy na dwa szczyty przekraczające 4100 i 4200 m. Chodzenie po górach Elburs nie wymaga w zasadzie używania czekana ani raków. Bardzo przydatne jednak mogą okazać się kijki. Dość niska szerokość geograficzna sprawia, że tak na Demawendzie jak i w całym środkowym masywie Elbursu nie ma lodowców, chociaż występują płaty wiecznego śniegu i lodowczyki. Zbocza gór w wielu miejscach pokrywa drobny rumosz skalny, po którym poruszanie się bywa bardzo uciążliwe.
  
    W przeciwieństwie do pozostałych, pustynnych części masywu, pasma położone w sąsiedztwie Morza Kaspijskiego, porośnięte są niezwykle bujną roślinnością podzwrotnikową (lasy kolchidzkie). Łagodny klimat sprawia ponadto, że w bezpośrednim sąsiedztwie morza występuje duże bogactwo gatunkowe palm (w tym bananowce), pola ryżu i herbaty, plantacje owoców południowych (np. pomarańcze, granaty, figi).

    Wybrzeże Morza Kaspijskiego jest bardzo silnie zagospodarowane, a w zasadzie zdewastowane i zaśmiecone. Pewnym zaskoczeniem dla turystów zagranicznych są plaże przeznaczone dla mężczyzn i osobno dla kobiet. Kobiety kopią się dodatkowo w ubraniach i chustach. Nie trudno się domyśleć, że nie są z tej sytuacji zadowolone i wszędzie gdzie tylko to możliwe (poza zasięgiem wzroku tajniaków) zrzucają z siebie to widoczne jarzmo. Zdaniem moich rozmówców blisko 90% społeczeństwa jest przeciwna tym, i podobnym ograniczeniom. Wśród Persów trudno dopatrzyć się zresztą nadgorliwości w przestrzeganiu prawa koranicznego. Być może pamięć całkiem nie tak odległych czasów Szacha Rezy Pahlaviego sprawia, ze dziś na ulicach Teheranu, Esfahanu i innych większych miast Iranu, kobiety naszą wprawdzie chusty, ale często przykrywające tylko tył głowy. Widzieliśmy również młode dziewczyny w Teheranie, które demonstracyjnie chodziły bez chust.

    W poszukiwaniu dzikiej plaży udaliśmy się aż pod turkmeńską granicę. Decyzja była trafna, ponieważ okolica okazała się bardzo spokojna - ludzie pojawiali się rzadko. Na bagnach, położonych w sąsiedztwie morza spotkaliśmy żółwie błotne (w jednym małym zbiorniku naliczyliśmy 70 sztuk) i liczne węże.

    Na południe Iranu tj. do Bamu polecieliśmy samolotem. Koszt przelotu wynosi 25 US$. Widoki były fantastyczne, zwłaszcza te z pierwszych minut lotu. Ogromne wrażenie robi masyw Elbursu, nad którym wznosi się ośnieżony stożek Damawandu. Równie wspaniała jest panorama Zagrosu oraz zagubionych pasm górskich na Wielkiej Pustyni Słonej.
  
Bam to już inny świat. Samo miasto jest dużą oazą położoną w sąsiedztwie Pustyni Lota. Znajduje się w nim rozległa forteca, licznie odwiedzana przez zachodnich i dalekowschodnich turystów. Na jej murach wygrzewały się ogromne jaszczurki, a w daktylowych sadach obserwowaliśmy niezwykle egzotyczne ptaki (bibile, nektarniki, kraski bengalskie, zimorodki krasnodziobe). Po bezdrożach wałęsały się hieny. Temperatury były wysokie, ale dzięki suchemu pustynnemu klimatowi można było przetrwać bez większych problemów. Prawdziwe piekło przeżyliśmy w Bandar-e Abbas oraz Jasku, oddalonym od Bamu odpowiednio o 250 km i 400km. Tu wysokiej temperaturze towarzyszyła duża wilgotność powietrza. Jedynym ratunkiem w tych warunkach były klimatyzowane pomieszczania, w których przebywanie przynosiło nam większą ulgę. Darmo by szukać ochłody w wodach Zatoki Perskiej, które mają o tej porze roku najwyższą temperaturę na świecie - ponad 30 st. Dodatkowo woda w tym rejonie świata należy do najbardziej zasolonych. Po każdej kąpieli należałoby się, zatem umyć w słodkiej wodzie, a o to nie było łatwo.

    Nasze pojawienie się w Jasku spowodowało pewne zamieszanie wśród tamtejszych władz lokalnych. Dla zagwarantowania nam bezpieczeństwa (?) cały czas towarzyszyli nam dwaj panowie ze służb bezpieczeństwa, którzy nie opuszczali nas na krok. Trudno dociec rzeczywistych motywów ich stałej obecności przy nas, ale dzięki nim mieliśmy zagwarantowany darmowy pobyt w luksusowej willi. Panowie ci, starali się ponadto wypełnić nam czas organizując wycieczki do ciekawych przyrodniczo miejsc, spotkania z miejscowymi naukowcami i wysokimi urzędnikami m.in. szefami trzech południowo-irańskich prowincji i tamtejszym duchowym przywódcą religijnym. Częstym tematem rozmów były zresztą kwestie religijne. Irańczycy wydają się być bardzo zadowoleni, z możliwości dyskutowania z innowiercami. Wyraźnie starają się dowiedzieć jak najwięcej o różnicach między islamem a chrześcijaństwem. Z całą pewnością są narodem bardzo tolerancyjnym. Nie mniej chętnie rozmawiają o piłce nożnej, która jest sportem narodowym. Mieliśmy wrażenie, że każde dziecko wie, kto to Boniek.

    Podczas dwutygodniowego pobytu nad Zatoką Omańską i Perską zwiedziliśmy dwie wyspy w cieśninie Hormoz: Qeshm oraz Hormoz. Wyspy mają charakter pustynny, ale egzotyka tych terenów przejawiająca się m.in.  różnorodnością gatunkowa zwierząt jest imponująca (kraby, żółwie morskie, fragmenty rafy koralowej, ścierwniki, nektarniki, mewy przydymione, czaple rafowe, krabojady i wiele innych).

    Podczas 31 dni pobytu w Iranie odnieśliśmy wrażenie, że jest to kraj nie tylko wspaniały przyrodniczo, ale również bardzo przyjazny. Turysta - gość, zgodnie z zasadami prawa islamskiego traktowany jest w sposób naprawdę szczególny. Paradoksalnie dużym atutem Iranu jest to, że będąc izolowany nie tyle gospodarczo, co propagandowo od świata zachodniego, kraj ten uniknął komercjalizacji (Standard życia Irańczyków w dużych miastach nie odbiega zasadniczo od warunków polskich.  Jakość dróg i usług komunikacyjnych jest nawet na wyższym poziomie). W przeciwieństwie do wielu krajów arabskich i republik środkowo-azjatyckich, turyście wśród Persów nie towarzyszy wszechobecne przeświadczenie, że wszyscy chcą go złupić z gotówki.            

Tekst: Tomasz Skrzydłowski
Góry Elburs
Demawend (5671 m n.p.m.)

«« Powrót do listy
    Drukuj     Wyślij znajomemu    Ilość odwiedzin   12074

POZNAJ TATRY Copyright © MATinternet s.c. - Z-NE.PL - ZAKOPANE 1999-2024  ::  14535492 odwiedzin od 2007-01-09   ONLINE: 3